niedziela, 31 lipca 2011

Cholerny chlor.

Znów na krótko wracam do tematu wody. A to, dlatego, że ostatnio miałem przyjemność pod auspicjami prowadzonego przeze mnie sklepu ze zdrową żywnością w Zbąszynku, kolejny raz zorganizować spotkanie pt.: „Żyj zdrowo”. Osobą, która mówiła był mój bardzo dobry znajomy a zarazem „nauczyciel”, z którego wiedzy wciąż korzystam. Człowiek, który wraz z całą swoją, czteroosobową rodziną miał przyjemność żyć bez odwiedzania lekarzy i przychodni oraz bez wydawania pieniędzy w aptekach przez ostatnie dwanaście lat. Jurek, bo to o nim mowa, kolejny raz przekazał mnóstwo ciekawych i przydatnych informacji, które sam stosuje w swoim życiu a które przekładają się w przypadku całej jego rodziny na świetny stan zdrowia.

W trakcie tego spotkania miałem też przyjemność dorzucić od siebie skromne pięć groszy, ponieważ przygotowałem mały konspekt na temat chloru w wodzie. I właśnie o tym chcę dzisiaj Wam napisać.
Na początek może podam trochę informacji historycznych. A więc z Wikipedii można się dowiedzieć, że chlor w czystej formie został odkryty w 1774 roku przez Carla Wilhelma Scheele, który początkowo myślał, że uzyskał jakiś związek chemiczny na bazie tlenu. Dopiero w 1810 roku Humphry Davy stwierdził, że uzyskany „związek” to pojedynczy pierwiastek i nadał mu nazwę chloru. W przyrodzie chlor i jego związki są powszechne i wchodzą w skład większości organizmów żywych. Jony chloru znajdują się płynach ustrojowych, w kwasie solnym, który powstaje z połączenia chloru, wodoru i wody, a który służy w żołądku do trawienia białek. Jako ciekawostkę można podać, że człowiek o wadze 70 kg posiada w sobie około 95 g chloru. I niestety to jest tak naprawdę koniec pozytywnych informacji na temat chloru.

niedziela, 24 lipca 2011

Chleba naszego, powszedniego, daj nam dzisiaj.

Tak by właśnie chciałoby się rzec, patrząc na współczesne produkty chlebo-podobne. Kiedyś było tak, że chlebek biały, pszenny to była atrakcja, rarytas – teraz to powszedniość. Czy taka dobra ??? No cóż, moim zdaniem pozostawia on wiele do życzenia. Kiedyś chleb żytni, przaśny to była powszedniość teraz ze świeczką po Polsce można szukać prawdziwego, porządnego chleba żytniego. Teraz to chleb żytni stał się rarytasem. Mógłby ktoś spytać „a co w tym złego?” Warto tym miejscu spytać czy teraz czy kiedyś było więcej ludzi zdrowych. Kiedyś podstawową rolą, jaką spełniał chleb było dostarczanie błonnika, teraz chleb dostarcza głównie skrobi oraz kleju, jakim jest gluten.

Na początek może pytanie, – jaki powinien być prawidłowy skład dobrego chleba ??? Tak naprawdę chleb powinien się składać z wody, mąki, zakwasu (czyli mąki z wodą po fermentacji) oraz soli. Tym czasem dzisiaj wystarczy pójść do pierwszego lepszego marketu, gdzie z reguły jest półka z dużym wyborem pieczywa i poczytać skład tych chlebów. Ostatnio to zrobiłem i nie znalazłem ani jednego chleba, który miałby taki skład, jaki napisałem wyżej. Z reguły to, co można znaleźć oprócz mąki, soli i wody to: spulchniacze, drożdże, przeciwutleniacze, polepszacze, olej roślinny, mączkę fasolową, środki do przetwarzania mąki, enzymy (czyżby jakieś nowoczesne, które umieją przetrwać proces wypiekania?!?), w jednym nawet znalazłem kwas askorbinowy, czyli witaminę C (po pierwsze syntetyczna a po drugie też jakaś udoskonalona, odporna na wysoką temperaturę). Tą listę mógłbym tworzyć bez końca, wystarczy bym przejrzał więcej etykiet na chlebach. Głowa boli i pojąć tego nie można. Ale tak to jest, gdy głównym czynnikiem mającym wpływ na skład chleba jest ekonomika i rentowność piekarni.

sobota, 16 lipca 2011

Kolejna prawda oczywista.

Czas na kolejną prawdę oczywistą. Tym razem jednak prawdę permanentnie ignorowaną. Mówię o wodzie. Każdy z nasz powinien pamiętać z lekcji biologii, co jest podstawowym składnikiem naszego organizmu - prawda? WODA! Tak, więc to woda powinna być uważana za nasz podstawowy pokarm. Nasz organizm składa się bez mała w 70 % z wody a przynajmniej tak można przeczytać w większości źródeł, które wyświetla google. Spróbuj sobie wyobrazić, że przeciętny dorosły człowiek to od 40 do 50 litrów wody. Praktycznie rzecz ujmując jesteśmy inteligentnymi „workami” z wodą.

Nasza krew składa się w 83% z wody, mięśnie w 75%, podobnie jak serce i mózg. Płuca to „tylko” 86% wody a nerki to „jedynie” 83%, nawet nasz wzrok uzależniony jest od wody, ponieważ gałki oczne to, aż 95% wody. W świetle powyższych informacji dość blado wypadają jedynie nasze kości, ponieważ składają się tylko w 22% z wody. A więc, od czego w znacznym stopniu będzie zależeć nasze zdrowie? Jeśli odpowiedziałeś sobie, że od wody to masz pełną rację. To właśnie jakość i ilość pitej codziennie wody będzie miała znaczny wpływ na stan naszych komórek i naszego organizmu. To właśnie woda jest odpowiedzialna za proces oczyszczania naszego organizmu z różnych toksyn. O tym, jakie role spełnia w naszym organizmie woda w naszym można wiele przeczytać. Myślę, że w zupełności wystarczy jak posłużę się fragmentem z książki Stera Meyrowitza „Woda lekarstwo doskonałe” Podstawowe funkcje wody w naszym organizmie to:
- poprawia dostawę tlenu do komórek,
- przenosi substancje odżywcze,
- umożliwia nawodnienie komórek,
- nawilża powietrze, dzięki łatwiej jest oddychać,
- amortyzuje kości i stawy,
- absorbuje wstrząsy, których doznają stawy i organy,
- reguluje temperaturę ciała,
- usuwa odpady przemiany materii,
- wypłukuje toksyny,
- zapobiega zlepieniu się tkanek,
- nawilża stawy,
- poprawia komunikację między komórkową,
- podtrzymuje elektryczne właściwości komórek,
- wspiera naturalne procesy regeneracji organizmu.
A więc czy warto zadbać o prawidłowe nawyki związane z piciem wody? I wcale nie próbuję tu wspierać producentów wód butelkowanych, o jakości tej wody wspomnę za moment. 

niedziela, 10 lipca 2011

Kilka prawd oczywistych - ale czy na pewno ???

W kilku najbliższych postach opowiem o paru prawdach "tajemnych" na temat zdrowia. Słowa "tajemnych" użyłem, ponieważ wszyscy o nich słyszeliśmy, wiedzieliśmy ale jak to często bywa zapomnieliśmy o nich  i gdy słyszymy ponownie to czujemy się jakbyśmy Amerykę ponownie odkryli. Chciałoby się powiedzieć prawdach tak oczywistych, że aż mało co stosowanych czy nawet znanych. Ewentualnie tak przekłamanych i zaciemnionych przez media, że w konsekwencji działających na naszą szkodę.
Zanim jednak zacznę "oświecać" tymi prawdami, wspomnę o głównych czynnikach, od których zależy poziom i stan naszego zdrowia. W różnych źródłach można znaleźć różny podział procentowy ale gdyby je zestawić ze sobą to mniej więcej będzie się kształtowało następująco:
  • około 53 % - to nasz styl życia
  • około 20 % - to nasze środowisko
  • około 15 % - to nasza genetyka
  • około 10 % - to medycyna klasyczna i lekarze
  • około 2 % - to inne czynniki

Mocno zdziwiony, wciąż drapiący się w głowę !!!

Tak się akurat składa, że jedną z prowadzonych przeze mnie działalności jest prowadzenie sklepu ze zdrową (a przynajmniej zdrowszą) żywnością w miejscowości, w której mieszkam. Ostatnio siedząc w sklepie spotkałem znajomą, która pracuje w markecie, w którym wynajmuję lokal. Była bardzo zabiegana i z lekka zła na swoje podwładne, że "ona tyle już rozwiozła i rozkleiła" plakatów zachęcających do wzięcia udziału w akcji wczesnego wykrywania raka piersi z wykorzystaniem mammografu, "a jej dziewczyny nawet nie zdążyły wywiesić kilku plakatów w oknach marketu". W takich o to okolicznościach zostałem poproszony o powieszenie również w swoim oknie takiego plakatu (dzięki czemu mogłem go przez chwilę potrzymać i poczytać ). Na szczęście, okazał się on potrzebny i nie musiałem go wieszać. Rozumiem, że akcja jest też pewnym sposobem na reklamowanie marketu a co za tym idzie przyciągnięcie większej liczby potencjalnych klientów (w tym przypadku klientek). Zdaję sobie również sprawę, że większość ludzi ze względu na to, czym jest "karmiona" przez media, lekarzy i inne źródła wiedzy medycznej jest całkowicie nieświadoma prawdziwych efektów mammografi. Tak, więc ja osobiście słabo się paliłem do wspierania tej akcji.

Co mam na myśli mówić: "prawdziwych efektów mammografi" ??? Osobiście, mojej żonie zapowiedziałem żadnej mammografi (oczywiście wyglądało to nieco inaczej ) i wcale nie wynika to z mojej ciemnoty i chęci cofnięcia się do czasów średniowiecza. Wręcz przeciwnie !!!

Energetyczna burza mózgu z błyskawicami olśnienia.

Już od dłuższego czasu głowię się jak zacząć prowadzić blog. Jak zacząć prowadzić to może mniejszy problem, ponieważ kursów wszelkiej maści na ten temat i inne pokrewne w internecie można znaleźć całą masę. Dużo większym problemem (a w zasadzie sprawą do rozwiązania) jest kwestia, o czym pisać.

O czym pisać by było to ciekawe, sensowne i dawało czytelnikom wartość dodaną, by mogli na tym skorzystać i by chcieli ponownie wracać do czytania moich postów.

Cóż informacji na tematy związane z prowadzeniem szeroko rozumianego e-biznesu można znaleźć niemal na każdym blogu a ilość kursów i ekspertów w tej i pokrewnych dziedzinach rośnie dosłownie z godziny na godzinę. Ponad to sądzę, że moja wiedza raczej kwalifikuje mnie do pozycji pokornego ucznia niż nauczyciela.
...
Siedzę i tak się zastanawiam, za plecami normalny domowy harmider, najmłodszy półroczny bąbel daje znać, że kolejny raz z pozycji siedzącej znalazł się w horyzontalnej - "tata popraw mnie" zdaje się mówić, natomiast drugi dwu i pół letni biega tam i z powrotem i zachowuje się niczym szalejące tornado piątej klasy, które pozostawia jedynie spustoszenie po sobie.

I właśnie Ci dwaj mali faceci podsunęli mi pomysł na tematykę moich postów. Jak to jest, że moi dwaj synkowie są całkowicie zdrowi, s y s t e m klasycznej medycyny jest im całkowicie obcy a lekarzy widują jedynie z daleka jak mijamy ich idąc ulicą. Powiem nawet więcej cała nasza czteroosobowa rodzina znajduje się w takiej sytuacji. Natomiast znaczna większość sąsiadów i ich dzieci są stałymi "klientami" służby zdrowia. Co kilka tygodni odwiedzają ośrodek zdrowia a następnie aptekę. Czy my jesteśmy zdrowsi czy wszyscy dookoła?

Szeroko pojętą profilaktyką zdrowia interesuję się od przeszło 10 lat. Ekspertem może bym siebie jeszcze nie nazwał, ale śmiało mogę powiedzieć, że "coś" już wiem skoro potrafię utrzymać siebie i całą moją rodzinę z dala od s y s t e mu klasycznej medycyny. Ale ważniejsze od poczuwania się do bycia ekspertem uważam świadomość potrzeby ciągłego rozwoju i pogłębiania zdobytej dotychczas wiedzy.

Ciekaw jestem czy taka tematyka znajdzie swoich odbiorców i będzie cieszyła się wystarczającym zainteresowaniem, mobilizującym mnie do zmiany moich dotychczasowych doświadczeń i wiedzy na posty zamieszczane tutaj?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...