wtorek, 27 grudnia 2011

Życzenia

Powoli dobiega końca najbardziej szalony okres każdego roku. Dzisiaj, już na spokojnie siedzę i piszę tych kilka słów do czytających moje wpisy, ale nie dalej jak kilka dni temu, niemal wszyscy ludzie byli opanowani istnym szałem zakupowym. Bynajmniej nie narzekam, między innymi dlatego, że jestem częściowym beneficjentem tego szału i sam mam korzyści z tego szału. Jednak w chwili spokoju przychodzi mi do głowy myśl – po co te wszystkie zakupy? Tym bardziej gdy później w styczniu słyszę narzekania na kolosalne braki w finansach.

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Matki nabite w butelkę.

Dziś posłużę się bardzo ciekawym artykułem, którego treść warto by zachowała się, zamiast zaginąć w przepastnych czeluściach Internetu. Temat jest mi dość bliski, ponieważ moja żona, właśnie jest na etapie karmienia piersią naszego drugiego podrostka. Tak, więc zapraszam do przeczytania artykułu, który rozwiewa wiele popularnych stereotypów na temat karmienia piersią.

Matki nabite w butelkę

Wielkie koncerny wmówiły kobietom, że sztuczne mieszanki są tak samo dobre jak mleko matki. A to nieprawda - mówi Gabrielle Palmer, autorka wydanej niedawno w Polsce książki „Polityka karmienia piersią”.

niedziela, 4 grudnia 2011

Imperium kontratakuje.

Nie dalej jak w sierpniu udało nam, (mam na myśli wszystkich Polaków) wygrać pierwszą batalię o powstrzymanie najazdu GMO na Polskę. Pan Prezydent, któremu zresztą z tego bloga dziękowałem zawetował ustawę o nasiennictwie. Następnie rozpętała się wielka akcja polityczno – marketingowa związana z nadchodzącymi wyborami. Niemal wszyscy przekrzykiwali się jak to ważne jest by Polska została wolna od GMO, by mogła oferować i żywić „skażoną” Europę.

Źródło: http://nowyekran.pl

I tylko nieliczni nie tak dawno temu, gdy odbywał się nieoficjalny szczyt ministrów rolnictwa UE we Wrocławiu, krzyczeli, że jeśli dotychczasowa koalicja PO-PSL się utrzyma, to zaraz po wyborach problem ustawy o GMO powróci ze zdwojoną siłą. No, bo kiedy jak nie teraz, zaraz po wyborach jest najlepszy czas na wprowadzanie ustaw cieszących się złą sławą i największym społecznym sprzeciwem? Jakby nie patrzeć, właśnie teraz jest najodpowiedniejszy moment, bo przez 4 lata wyborca zdąży zapomnieć i może znów da się omamić „kiełbasie przed wyborczej”.

poniedziałek, 28 listopada 2011

Przepraszam drogi czytelniku

Na wstępie pragnę Cię przeprosić drogi czytelniku. Przeprosić i to w dodatku podwójnie. Po pierwsze przepraszam Ciebie za to, że w ubiegłą niedzielę nie znalazłeś nowego postu na moim blogu. Mówiąc szczerze od kilku dni mam w domu niezły harmider, który skutecznie rozprasza moje nawet najbardziej zacięte próby skoncentrowania się na pisaniu czegokolwiek. Dwoma głównymi powodami tego całkowicie dekoncentrującego mnie rozgardiaszu są moi chłopcy, Patryk i Marcin.



niedziela, 13 listopada 2011

Farmaceutyczny szwindel.

Oj tytuł sugeruje, że ciężkie działa wytoczę. W sumie tak będzie. Na początek jednak małe sprostowanie. Pamiętaj czytelniku, że wszystko, co tutaj przeczytasz, piszę po to by uzmysłowić Tobie (również sobie) pewne zachodzące procesy. W żadnym wypadku nie jest moim pragnieniem obwiniać czy oskarżać kogokolwiek. Zaznaczę jeszcze tylko, że ten temat jest tak rozległy, iż dużym prawdopodobieństwem uda mi się w tym wpisie jedynie zasygnalizować pewne zjawiska.

O tym, że farmacja (a dokładnie wielkie koncerny farmaceutyczne) mają zakusy na zawartość naszych portfeli wiedziałem już od jakiegoś czasu. Coraz częściej jednak miałem odczucie, że zachłanność wyżej wspomnianych koncernów nie ogranicza się tylko do naszych pieniędzy a w rzeczywistości mają ochotę na zawładnięcie nami w całości. Jeśli do dnia dzisiejszego nie jesteś tego świadom to proponuję byś obejrzał poniższy film, w którym doktor Mathias Rath prowadzi „lekcję historii” i podaje mało znane fakty zupełnie odmienne w stosunku do tego, czego uczeni jesteśmy w szkołach.



poniedziałek, 7 listopada 2011

Dajcie mi gorączkę a wyleczę każdego.

Tymi słowami Hipokratesa zaczyna się arcyciekawy artykuł Pani Maria Ulmed, który znalazłem na portalu eioba.pl. O gorączce pisałem krótko w jednym z poprzednich postów, (Nowy sezon ogłaszam za otwarty!). Choć ciągłe ładowanie wręcz idiotycznymi reklamami nadal trwa, powoli zauważam ostatnimi czasy, stopniowy powrót do właściwego traktowania gorączki. Traktowania jej jak środka, który ma pomóc organizmowi w walce z chorobą. Który należy mieć pod obserwacją i kontrolą – zamiast bezmyślnie stosując wszelkie preparaty przeciw gorączkowe, zbijać ją gdy tylko się pojawi.

Zapraszam, więc do wczytania się w poniższy artykuł. Znajdziecie w nim całą masę informacji na temat samej istoty gorączki jak również garść porad jak ją kontrolować i ewentualnie zbić, ale z użyciem bezpiecznych i naturalnych metod.

niedziela, 30 października 2011

Rooibos - czerwony napar o wielu możliwościach

Z tego, co pamiętam, wspominałem wcześniej o tym, że oprócz interesowania się profilaktyką zdrowia, również prowadzę sklep ze zdrową żywnością. Wspomniałem o tym krótko w poście pt: Mocno zdziwiony, wciąż drapiący się w głowę!!! Wśród wielu różnych produktów, które można u mnie w sklepie znaleźć, oferuję również herbaty na wagę, w tym rooibosa pochodzącego z upraw organicznych.

Tak, więc gdy przeglądając różne strony internetowe, trafiłem na artykuł, w dodatku bardzo ciekawy i wyczerpująco traktujący temat rooibosa, postanowiłem dać możliwość przeczytania go również moim czytelnikom. A więc serdecznie zapraszam do lektury artykułu: Rooibos – Czerwonokrzew afrykański.


„Odkrywanie herbacianych smaków czas zacząć. W dzisiejszym odcinku chciałbym przedstawić Wam dość nietypowy napój herbaciany, który powoli zyskuje w Polsce coraz większe uznanie, nie tylko dzięki swoim walorom smakowych, lecz także właściwościom zdrowotnym. Bohaterem naszej opowieści będzie rooibos!

poniedziałek, 24 października 2011

Nowy sezon ogłaszam za otwarty!!!

UWAGA, UWAGA, niniejszym nowy sezon uważam za otwarty. Jaki sezon? Grypowo przeziębieniowy, oczywiście mam na myśli. Dzisiaj tak się złożyło, że miałem małą „wycieczkę” samochodem, podczas, której przez chwilę miałem okazję posłuchać radia a dokładniej wiadomości o pełnej godzinie. Z reguły słucham zupełnie innych rzeczy, najczęściej z CD, ale tym razem na moment postanowiłem się oderwać od rutynowego słuchania. I cóż takiego mądrego usłyszałem? No właśnie, ni mniej ni więcej, że nowy sezon grypowy można uznać za otwarty. Niemal wszyscy nosem pociągają. Przychodnie przepełnione a aptekarze ręce zacierają. Wszak ich „żniwa” się zbliżają. Usłyszałem też, że sporo osób korzysta z leków bez konsultacji i czytania ulotek a może to być groźne. Głównie z powodu dublujących się substancji w różnych preparatach, które poprzez niekontrolowane spożywanie w łatwy sposób można przedawkować. I w sumie z tą tylko końcówką chętnie się zgadzam.

niedziela, 16 października 2011

Suplementacja – drogi zbytek czy rzecz współcześnie konieczna?

Z mojej strony dzisiaj nie usłyszycie zbyt wiele. Głównie, dlatego, że mam Wam do zaprezentowanie arcyciekawy artykuł, osoby, którą nie dawno miałem przyjemność gościć na moim blogu. Mam na myśli Pana Krzysztofa Abramka. Pan Krzysztof z tego, co można o nim przeczytać na portalu goldenline.pl od 1999 roku aktywnie zajmuję się kwestiami związanymi ze zdrowiem. Od tego też czasu, sam mówi, przeczytał jak ponad 100 książek z dziedziny zdrowia, profilaktyki, samoleczenia, dietetyki, fizjoterapii, suplementacji i pokrewnych oraz wiele czasopism o analogicznej tematyce. Jest też autorem książek wydanych przez wydawnictwo Złote Myśli, min "Witaminy Minerały i Suplementy", oraz "Zdrowy sukces. Przez żołądek do sukcesu".

niedziela, 9 października 2011

Widzieć bodajby jak najlepiej i jak najdłużej.

Tym razem zajmę się tematem naszego wzroku. Bo przecież każdy z nas chce zachować go w jak najlepszym stanie i jak najdłużej. Tym czasem okazuje się, że niemal połowa Polaków boi się jego utraty. Jak zwykle w takich sytuacjach nasuwa mi się pytanie a co robimy by mieć ten wzrok jak najlepszy? Nasze życie tak galopuje, że często nie mamy czasu czy wręcz nie chce się nam interesować stanem naszych oczu.


  Często okazuje się, że nawet nie wiemy o istnieniu chorób, które mogą spowodować utratę wzroku. Więc jeśli ich nie znamy to jakim cudem możemy im przeciwdziałać? Dlatego postanowiłem napisać kilka słów na temat dwóch chorób, które najczęściej przyczyniają się do pogorszenia a często też utraty wzroku.

niedziela, 2 października 2011

Lek z kuchni niemal na wszystko.

Znacie go? Znacie. A więc przeczytajcie jeszcze raz. Przeczytajcie i wykorzystajcie, bo naprawdę warto. Czosnek, bo o nim, jak zapewne już wiecie mowa, to roślina magiczna. Magiczna, bo przypisywano mu dawniej cudowne właściwości.”

źródło zdjęcia: http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/7/74/Warzywa_czosnek002.jpg/220px-Warzywa_czosnek002.jpg

W taki właśnie sympatyczny sposób zaczyna się bardzo ciekawy artykuł Pani Miry Alowskiej, zatytułowany „Cudowna roślina”, który można znaleźć na portalu Artelis.pl. Link do źródła artykułu zamieszczam na końcu tego wpisu. W dzisiejszych czasach, w których antybiotyki niemal całkowicie królują i są stosowane nagminnie, wręcz bez opamiętania – coraz trudniej jest sobie poradzić z bakteriami i wirusami, które nas atakują.

niedziela, 25 września 2011

Co ma piernik do wiatraka?

Dziwny ten tytuł tym razem dałem – prawda? Ale o tym za chwilę. Ostatnio założyłem konto na portalu Eioba.pl i zacząłem tak zamieszczać swoje posty z tego bloga. Oczywiście też postanowiłem przejrzeć zasoby tego portalu w kwestiach mnie interesujących. W taki właśnie sposób trafiłem na artykuł poruszający bardzo ważną kwestię w dzisiejszych czasach. Mam na myśli korzystanie z enzymów trawiennych. I teraz, co takiego mogą mieć wspólnego enzymy trawienne z na przykład chorobami zwyrodnieniowymi stawów albo chorobami skóry? Z pozoru kompletnie nic. Tymczasem mają i to sporo. I właśnie dlatego dałem taki tytuł.

niedziela, 18 września 2011

Zdrowa żywność kontra jedzenie (z) biedronki.

Ostatnio stało się zarówno bardzo modne jak i powszechne jedzenie biedronki. Oj przepraszam zapomniałem dodać litery Z, miało być „z Biedronki”. Niemal powszechne stało się robienie zakupów w tych marketach. Dla pełnej ścisłości, nie jestem wrogiem jedzenia z tego jednego marketu – jestem przeciwnikiem jedzenia ze wszystkich marketów. Co prawda w większości będę „czepiał” się biedronki, ale to tylko, dlatego, że jakiś czas temu za sprawą Pana Prezesa, Biedronka stała się w Polsce symbolem robienia codziennych zakupów. I tak powstała poniższa przeróbka reklamy:



Dlaczego czepiam się „marketowego” jedzenia? Cóż, robiąc codzienne zakupy zawsze mamy wybór, co i gdzie kupujemy.

sobota, 10 września 2011

Jedyna taka reklama.

Dawno, dawno temu … szkoda, że to nie bajka. Kiedyś, gdy dość często zdarzało mi się oglądać telewizję, nieodzowną tego częścią było również oglądanie reklam. Zapewne jak każdy z nas „uwielbiałem” je „bardzo”, ponieważ dzięki temu mogłem swobodnie pójść zrobić sobie coś do picia czy ewentualnie skorzystać z toalety. I to była i jest jedyna zaleta ciągle powtarzających się reklam. Jednakże jest taka jedna reklama, która wprawiła mnie w miłe zaskoczenie. A to, dlatego że przynajmniej w znacznej części mówiła prawdę. Tak, tak – jest taka reklama. Mówi ona o tym, że 70% naszej odporności bierze się z naszego brzucha. Jak pierwszy raz obejrzałem tą reklamę to byłem naprawdę pod wrażeniem, przynajmniej częściowym. Bo i prawda w niej zawarta była częściowa. O co mi właściwie chodzi. A wiec, faktycznie 70 % a moim zdaniem nawet więcej naszej odporności pochodzi z naszego brzucha. A to, dlatego że w naszych jelitach powinno się znajdować od 2 do około 5 kilogramów pożytecznych szczepów bakterii. To właśnie te bakterie w głównym stopniu zapewniają nam odporność.

poniedziałek, 5 września 2011

Wojna na strzykawki, czyli tematu szczepienień ciąg dalszy...

Kolejny raz dotykam tematu szczepień. I zapewne będę wracał do tego tematu niejednokrotnie, ponieważ wbrew temu, co można usłyszeć i przeczytać w różnych miejscach, temat ten jest bardzo złożony i skomplikowany. Osobiście uważam, że zwykłe przejście nad tym tematem do zwykłego porządku dnia jest, co najmniej podejściem pełnym ignorancji. By móc wypowiadać się na ten temat potrzebna jest wiedza, której w dzisiejszych czasach nie łatwo pozyskać. Głównie, dlatego że nie chodzi tu tylko o czystą wiedzę akademicką (która z reguły jest sponsorowana przez wielki przemysł farmaceutyczny) i płynącą z dostępnych statystyk a o wiedzę mającą swe umocowanie zarówno w wyżej wspomnianych źródłach, ale przede wszystkim nabytej w wyniku szeroko zakrojonej obserwacji. I kolejny raz zachęcam do samodzielnego szukania dostępnych informacji, samodzielnego myślenia oraz samodzielnego wyciągania wniosków. W dzisiejszym poście oprócz moich pytań i przemyśleń znajdą się obszerne fragmenty ciekawego artykułu Pani Doroty Abramowicz pochodzącego z Dziennika Bałtyckiego a który został przedrukowany ostatnio w najnowszym, wrześniowym „Nieznanym Świecie”. Miesięczniku, którego jestem regularnym czytelnikiem od dłuższego już czasu.

niedziela, 28 sierpnia 2011

Panie Prezydencie – dziękujemy. Politycy – prosimy o więcej !!!

Z wielkim entuzjazmem powitałem wiadomość o zawetowaniu ustawy o nasiennictwie przez Prezydenta Komorowskiego. Jestem wdzięczny za to, że choć na chwilę zatrzymał bezpardonowy marsz GMO do Polski. Cieszy mnie, że Prezydent zauważył, jakim to: „bublem prawnym” jest ustawa o nasiennictwie. 
  źródło: http://tvp.info/informacje/agro-info/dzis-decyzja-prezydenta-w-sprawie-gmo/5152952  

Zdaję sobie sprawę, pod jakim naciskiem ze strony lobbystów Monsanto i innych doradców przyszło Prezydentowi podejmować taką decyzję. I szczerze mówiąc widać jak mocne i jak daleko sięgają macki tego giganta produkcji genetycznie modyfikowanych nasion. Widać to w dalszej wypowiedzi Pana Prezydenta, że: „nie znajduje potwierdzenia, by żywność GMO była niezdrowa”. Liczę również na rozsądek pozostałych polityków w rękach, których znajdują się losy wspomnianej ustawy. Liczę, że tym razem wspólnie ponad podziałami politycznymi i bez zbędnych emocji wesprą weto Pana Prezydenta. Że znajdą w sobie tę odrobinę rozsądku i przyzwoitości by wbrew naciskom potężnego lobby powstrzymać katastrofę, jaka zawisła nad naszym krajem. Wszak oni również, po przyjęciu tej ustawy będą zmuszeni spożywać to genetyczne paskudztwo na swoich talerzach. No chyba, że mają swoich własnych dilerów zdrowej żywności i liczą na to, że będzie ich stać na jej zakup z poselskich pensji lub tych pieniędzy, których być może staną się posiadaczami w wyniku przepchnięcia ustawy. Własnym oczom nie mogę uwierzyć, gdy czytam takie wypowiedzi jak Pana Michała Kleibera, profesora Polskiej Akademii Nauk, który tłumaczy, że: „Istnieje metoda, by w kontrolowany sposób wprowadzać rośliny genetycznie modyfikowane z pożytkiem dla wszystkich. Nie można być idealistą, każdy z nas chce być ekologiem, ale z punktu widzenia gospodarki rolnej wydaje się to nierealne.” Zastanawia mnie o czyim pożytku mówi Pan profesor, bo mam wrażenie, że nie o naszym – konsumentów. Tak więc pozwolę sobie na kilka słów komentarza do tej wypowiedzi... 

sobota, 20 sierpnia 2011

Czy wiesz co jesz ???


Temat spożywania organizmów modyfikowanych jest moim zdaniem na tyle istotny, że gdy znalazłem bardzo ciekawy wywiad z doktorem Zbigniewem Hałatem, postanowiłem zamieścić go również na swoim blogu.
Aktualnie z racji całego zamieszania wokół tematu GMO informacji na ten temat jest cała masa, ciężko jest się rozeznać, co jest faktem a co medialną zadymką mającą na celu zamydlenie nam oczu. Zdaję sobie sprawę, że w oczach wielu czytelników mogę jeszcze nie być żadnym autorytetem w kwestii zdrowia a tym bardziej w kwestii GMO i dlatego wolę kolejny raz wyręczyć się wypowiedzią na tyle znanej osoby, tak by ciężko było się sprzeczać z jej stanowiskiem i podawanymi przez nią faktami. A dodatkowo z racji tego, że właśnie się wybieram na krótki 3 dniowy wypoczynek, takie „wysłużenie” się kimś jest tym bardziej mi na rękę. :-) 

Tak, więc gorąco pozdrawiam i zapraszam do lektury wywiadu z doktorem Zbigniewem Hałatem, pod jakże znaczącym tytułem: GMO: broń masowego rażenia

niedziela, 14 sierpnia 2011

GMO, jestem za a nawet PRZECIW !!!

Batalia o oficjalne dopuszczenie genetycznie modyfikowanej żywności jeszcze trwa. Większość znanych mi osób żyje w totalnej, wręcz błogiej nieświadomości. Jedni w wyniku medialnej manipulacji "grzecznie przytakują" propagatorom GMO, inni w ogóle wychodzą z założenia "a co mi tam - to mnie nie dotyczy", a jeszcze inny poddają się już na starcie zamiast zacząć walczyć. Dlatego pozwoliłem sobie na sparafrazowanie słynnego powiedzenia naszego byłego prezydenta, by uzmysłowić obecna sytuację i poziom wiedzy oraz zaangażowanie naszego społeczeństwa w sprawę GMO. W ostatnim tygodniu zamieściłem nadprogramowy post, który znajdziesz TUTAJ - przekonujący do wzięcia odpowiedzialności za przyszłość naszą i naszych dzieci. Namawiający do wsparcia akcji mającej na celu zatrzymanie oficjalnego wejścia żywności GMO do Polski. Dlatego właśnie kontynując tą tematykę pragnę zaprezentować artukuł znaleziony na portalu Eioba.pl pt.: Ryzyko GMO - Genetyczne Modyfikacje Upraw - Afera Pusztai. Zapraszam do wnikliwego przestudiowania poniższego artykułu, wyciągnięcia własnych wniosków i o ile będę one podobne do moich - proszę weź sprawę w swoje ręce i wspomóż akcję ratowania polskich nasion.

wtorek, 9 sierpnia 2011

Bitwa ostateczna, czyli GMO albo MY

Robię wyjątek od dotychczasowej reguły zamieszczania postów w każdy kolejny weekend. Piszę tego posta by zasygnalizować wszystkim czytelnikom, których mam przyjemność tutaj gościć, sprawę ważną, istotną i wymagającą natychmiastowego działania, do którego wszystkich wzywam.

 

Tak się składa, że od kilku tygodni trwają pracę na ustawą, która ma oficjalnie dopuścić żywność GMO do Polski. Równocześnie trwa batalia o zawetowanie tej ustawy. O tym, czym jest Genetycznie Modyfikowana Żywność akurat w tym poście nie będę się rozpisywał, ponieważ mam w planach zajęcie się tym tematem trochę dokładniej, niż pozwala mi w tym momencie czas. Dla tych, którzy są słabo obeznani z tą tematyką proponuję zapoznanie się z poniższym filmem i wieloma innymi, dostępnymi na YouTube.

Nadmienię tylko, że obecna ustawa o GMO jest wprowadzana pod płaszczykiem dopuszczenia modyfikowanych nasion na polski rynek. A tym czasem to, o czym się słabo mówi to fakt, iż takie nasiona i żywność są dostępne w naszym kraju od około 10 lat. Z reguły jest tak, że jak nie wiadomo, o co chodzi to zawsze chodzi o pieniądze. I dużym prawdopodobieństwem jest tak i tym razem. Moim skromnym zdaniem cała ta ustawa ma zupełnie inny cel. Jest nim wielomiliardowy rynek, jakim jest Polska i możliwość ściągania w świetle prawa haraczu za użytkowane odmian genetycznie zmodyfikowanych nasion. A więc co każdy z nas może jeszcze zrobić. Jest kilka możliwości.

niedziela, 7 sierpnia 2011

Zagrożenie społeczne, czyli szczepić czy nieszczepić o to jest pytanie???

Na temat samej kwestii szczepienia mam swoje własne zdanie i nikomu nie zamierzam go narzucać. Gdy dowiedziałem się, że zostanę ojcem (a miałem już trochę informacji na temat szczepienia) postanowiłem, że prześledzę ten temat i sam wyrobię sobie swoją własną opinię, by móc podjąć świadomą decyzję. Większość informacji zarówno tych przemawiających za szczepieniem jak i tych przeciw szczepieniu można spokojnie znaleźć w internecie, różnych książkach (również dostępnych w internecie), ulotkach szczepionek, które czasami są do znalezienia w przychodni. Materiałów na podstawie, których można wyrobić sobie swoje własne zdanie jest ogrom. Jedyne, co trzeba zrobić to przestać podążać utartą ścieżką - „bo wszyscy tak robią” lub powtarzać jedyne słuszne prawdy a zdobyć się na odwagę i zacząć zgłębiać ten temat.

 (źródło:  http://dziecisawazne.pl/wp-content/uploads/2011/07/szczepienie-dzieci1.jpg}  

Tak, więc zachęcam do nie wierzenia w ani jedno moje słowo z tego posta a jedynie samodzielne prześledzenie tematu, poszukanie różnych informacji własnoręcznie i wyciągnięcie własnych wniosków. 

niedziela, 31 lipca 2011

Cholerny chlor.

Znów na krótko wracam do tematu wody. A to, dlatego, że ostatnio miałem przyjemność pod auspicjami prowadzonego przeze mnie sklepu ze zdrową żywnością w Zbąszynku, kolejny raz zorganizować spotkanie pt.: „Żyj zdrowo”. Osobą, która mówiła był mój bardzo dobry znajomy a zarazem „nauczyciel”, z którego wiedzy wciąż korzystam. Człowiek, który wraz z całą swoją, czteroosobową rodziną miał przyjemność żyć bez odwiedzania lekarzy i przychodni oraz bez wydawania pieniędzy w aptekach przez ostatnie dwanaście lat. Jurek, bo to o nim mowa, kolejny raz przekazał mnóstwo ciekawych i przydatnych informacji, które sam stosuje w swoim życiu a które przekładają się w przypadku całej jego rodziny na świetny stan zdrowia.

W trakcie tego spotkania miałem też przyjemność dorzucić od siebie skromne pięć groszy, ponieważ przygotowałem mały konspekt na temat chloru w wodzie. I właśnie o tym chcę dzisiaj Wam napisać.
Na początek może podam trochę informacji historycznych. A więc z Wikipedii można się dowiedzieć, że chlor w czystej formie został odkryty w 1774 roku przez Carla Wilhelma Scheele, który początkowo myślał, że uzyskał jakiś związek chemiczny na bazie tlenu. Dopiero w 1810 roku Humphry Davy stwierdził, że uzyskany „związek” to pojedynczy pierwiastek i nadał mu nazwę chloru. W przyrodzie chlor i jego związki są powszechne i wchodzą w skład większości organizmów żywych. Jony chloru znajdują się płynach ustrojowych, w kwasie solnym, który powstaje z połączenia chloru, wodoru i wody, a który służy w żołądku do trawienia białek. Jako ciekawostkę można podać, że człowiek o wadze 70 kg posiada w sobie około 95 g chloru. I niestety to jest tak naprawdę koniec pozytywnych informacji na temat chloru.

niedziela, 24 lipca 2011

Chleba naszego, powszedniego, daj nam dzisiaj.

Tak by właśnie chciałoby się rzec, patrząc na współczesne produkty chlebo-podobne. Kiedyś było tak, że chlebek biały, pszenny to była atrakcja, rarytas – teraz to powszedniość. Czy taka dobra ??? No cóż, moim zdaniem pozostawia on wiele do życzenia. Kiedyś chleb żytni, przaśny to była powszedniość teraz ze świeczką po Polsce można szukać prawdziwego, porządnego chleba żytniego. Teraz to chleb żytni stał się rarytasem. Mógłby ktoś spytać „a co w tym złego?” Warto tym miejscu spytać czy teraz czy kiedyś było więcej ludzi zdrowych. Kiedyś podstawową rolą, jaką spełniał chleb było dostarczanie błonnika, teraz chleb dostarcza głównie skrobi oraz kleju, jakim jest gluten.

Na początek może pytanie, – jaki powinien być prawidłowy skład dobrego chleba ??? Tak naprawdę chleb powinien się składać z wody, mąki, zakwasu (czyli mąki z wodą po fermentacji) oraz soli. Tym czasem dzisiaj wystarczy pójść do pierwszego lepszego marketu, gdzie z reguły jest półka z dużym wyborem pieczywa i poczytać skład tych chlebów. Ostatnio to zrobiłem i nie znalazłem ani jednego chleba, który miałby taki skład, jaki napisałem wyżej. Z reguły to, co można znaleźć oprócz mąki, soli i wody to: spulchniacze, drożdże, przeciwutleniacze, polepszacze, olej roślinny, mączkę fasolową, środki do przetwarzania mąki, enzymy (czyżby jakieś nowoczesne, które umieją przetrwać proces wypiekania?!?), w jednym nawet znalazłem kwas askorbinowy, czyli witaminę C (po pierwsze syntetyczna a po drugie też jakaś udoskonalona, odporna na wysoką temperaturę). Tą listę mógłbym tworzyć bez końca, wystarczy bym przejrzał więcej etykiet na chlebach. Głowa boli i pojąć tego nie można. Ale tak to jest, gdy głównym czynnikiem mającym wpływ na skład chleba jest ekonomika i rentowność piekarni.

sobota, 16 lipca 2011

Kolejna prawda oczywista.

Czas na kolejną prawdę oczywistą. Tym razem jednak prawdę permanentnie ignorowaną. Mówię o wodzie. Każdy z nasz powinien pamiętać z lekcji biologii, co jest podstawowym składnikiem naszego organizmu - prawda? WODA! Tak, więc to woda powinna być uważana za nasz podstawowy pokarm. Nasz organizm składa się bez mała w 70 % z wody a przynajmniej tak można przeczytać w większości źródeł, które wyświetla google. Spróbuj sobie wyobrazić, że przeciętny dorosły człowiek to od 40 do 50 litrów wody. Praktycznie rzecz ujmując jesteśmy inteligentnymi „workami” z wodą.

Nasza krew składa się w 83% z wody, mięśnie w 75%, podobnie jak serce i mózg. Płuca to „tylko” 86% wody a nerki to „jedynie” 83%, nawet nasz wzrok uzależniony jest od wody, ponieważ gałki oczne to, aż 95% wody. W świetle powyższych informacji dość blado wypadają jedynie nasze kości, ponieważ składają się tylko w 22% z wody. A więc, od czego w znacznym stopniu będzie zależeć nasze zdrowie? Jeśli odpowiedziałeś sobie, że od wody to masz pełną rację. To właśnie jakość i ilość pitej codziennie wody będzie miała znaczny wpływ na stan naszych komórek i naszego organizmu. To właśnie woda jest odpowiedzialna za proces oczyszczania naszego organizmu z różnych toksyn. O tym, jakie role spełnia w naszym organizmie woda w naszym można wiele przeczytać. Myślę, że w zupełności wystarczy jak posłużę się fragmentem z książki Stera Meyrowitza „Woda lekarstwo doskonałe” Podstawowe funkcje wody w naszym organizmie to:
- poprawia dostawę tlenu do komórek,
- przenosi substancje odżywcze,
- umożliwia nawodnienie komórek,
- nawilża powietrze, dzięki łatwiej jest oddychać,
- amortyzuje kości i stawy,
- absorbuje wstrząsy, których doznają stawy i organy,
- reguluje temperaturę ciała,
- usuwa odpady przemiany materii,
- wypłukuje toksyny,
- zapobiega zlepieniu się tkanek,
- nawilża stawy,
- poprawia komunikację między komórkową,
- podtrzymuje elektryczne właściwości komórek,
- wspiera naturalne procesy regeneracji organizmu.
A więc czy warto zadbać o prawidłowe nawyki związane z piciem wody? I wcale nie próbuję tu wspierać producentów wód butelkowanych, o jakości tej wody wspomnę za moment. 

niedziela, 10 lipca 2011

Kilka prawd oczywistych - ale czy na pewno ???

W kilku najbliższych postach opowiem o paru prawdach "tajemnych" na temat zdrowia. Słowa "tajemnych" użyłem, ponieważ wszyscy o nich słyszeliśmy, wiedzieliśmy ale jak to często bywa zapomnieliśmy o nich  i gdy słyszymy ponownie to czujemy się jakbyśmy Amerykę ponownie odkryli. Chciałoby się powiedzieć prawdach tak oczywistych, że aż mało co stosowanych czy nawet znanych. Ewentualnie tak przekłamanych i zaciemnionych przez media, że w konsekwencji działających na naszą szkodę.
Zanim jednak zacznę "oświecać" tymi prawdami, wspomnę o głównych czynnikach, od których zależy poziom i stan naszego zdrowia. W różnych źródłach można znaleźć różny podział procentowy ale gdyby je zestawić ze sobą to mniej więcej będzie się kształtowało następująco:
  • około 53 % - to nasz styl życia
  • około 20 % - to nasze środowisko
  • około 15 % - to nasza genetyka
  • około 10 % - to medycyna klasyczna i lekarze
  • około 2 % - to inne czynniki

Mocno zdziwiony, wciąż drapiący się w głowę !!!

Tak się akurat składa, że jedną z prowadzonych przeze mnie działalności jest prowadzenie sklepu ze zdrową (a przynajmniej zdrowszą) żywnością w miejscowości, w której mieszkam. Ostatnio siedząc w sklepie spotkałem znajomą, która pracuje w markecie, w którym wynajmuję lokal. Była bardzo zabiegana i z lekka zła na swoje podwładne, że "ona tyle już rozwiozła i rozkleiła" plakatów zachęcających do wzięcia udziału w akcji wczesnego wykrywania raka piersi z wykorzystaniem mammografu, "a jej dziewczyny nawet nie zdążyły wywiesić kilku plakatów w oknach marketu". W takich o to okolicznościach zostałem poproszony o powieszenie również w swoim oknie takiego plakatu (dzięki czemu mogłem go przez chwilę potrzymać i poczytać ). Na szczęście, okazał się on potrzebny i nie musiałem go wieszać. Rozumiem, że akcja jest też pewnym sposobem na reklamowanie marketu a co za tym idzie przyciągnięcie większej liczby potencjalnych klientów (w tym przypadku klientek). Zdaję sobie również sprawę, że większość ludzi ze względu na to, czym jest "karmiona" przez media, lekarzy i inne źródła wiedzy medycznej jest całkowicie nieświadoma prawdziwych efektów mammografi. Tak, więc ja osobiście słabo się paliłem do wspierania tej akcji.

Co mam na myśli mówić: "prawdziwych efektów mammografi" ??? Osobiście, mojej żonie zapowiedziałem żadnej mammografi (oczywiście wyglądało to nieco inaczej ) i wcale nie wynika to z mojej ciemnoty i chęci cofnięcia się do czasów średniowiecza. Wręcz przeciwnie !!!

Energetyczna burza mózgu z błyskawicami olśnienia.

Już od dłuższego czasu głowię się jak zacząć prowadzić blog. Jak zacząć prowadzić to może mniejszy problem, ponieważ kursów wszelkiej maści na ten temat i inne pokrewne w internecie można znaleźć całą masę. Dużo większym problemem (a w zasadzie sprawą do rozwiązania) jest kwestia, o czym pisać.

O czym pisać by było to ciekawe, sensowne i dawało czytelnikom wartość dodaną, by mogli na tym skorzystać i by chcieli ponownie wracać do czytania moich postów.

Cóż informacji na tematy związane z prowadzeniem szeroko rozumianego e-biznesu można znaleźć niemal na każdym blogu a ilość kursów i ekspertów w tej i pokrewnych dziedzinach rośnie dosłownie z godziny na godzinę. Ponad to sądzę, że moja wiedza raczej kwalifikuje mnie do pozycji pokornego ucznia niż nauczyciela.
...
Siedzę i tak się zastanawiam, za plecami normalny domowy harmider, najmłodszy półroczny bąbel daje znać, że kolejny raz z pozycji siedzącej znalazł się w horyzontalnej - "tata popraw mnie" zdaje się mówić, natomiast drugi dwu i pół letni biega tam i z powrotem i zachowuje się niczym szalejące tornado piątej klasy, które pozostawia jedynie spustoszenie po sobie.

I właśnie Ci dwaj mali faceci podsunęli mi pomysł na tematykę moich postów. Jak to jest, że moi dwaj synkowie są całkowicie zdrowi, s y s t e m klasycznej medycyny jest im całkowicie obcy a lekarzy widują jedynie z daleka jak mijamy ich idąc ulicą. Powiem nawet więcej cała nasza czteroosobowa rodzina znajduje się w takiej sytuacji. Natomiast znaczna większość sąsiadów i ich dzieci są stałymi "klientami" służby zdrowia. Co kilka tygodni odwiedzają ośrodek zdrowia a następnie aptekę. Czy my jesteśmy zdrowsi czy wszyscy dookoła?

Szeroko pojętą profilaktyką zdrowia interesuję się od przeszło 10 lat. Ekspertem może bym siebie jeszcze nie nazwał, ale śmiało mogę powiedzieć, że "coś" już wiem skoro potrafię utrzymać siebie i całą moją rodzinę z dala od s y s t e mu klasycznej medycyny. Ale ważniejsze od poczuwania się do bycia ekspertem uważam świadomość potrzeby ciągłego rozwoju i pogłębiania zdobytej dotychczas wiedzy.

Ciekaw jestem czy taka tematyka znajdzie swoich odbiorców i będzie cieszyła się wystarczającym zainteresowaniem, mobilizującym mnie do zmiany moich dotychczasowych doświadczeń i wiedzy na posty zamieszczane tutaj?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...