niedziela, 25 września 2011

Co ma piernik do wiatraka?

Dziwny ten tytuł tym razem dałem – prawda? Ale o tym za chwilę. Ostatnio założyłem konto na portalu Eioba.pl i zacząłem tak zamieszczać swoje posty z tego bloga. Oczywiście też postanowiłem przejrzeć zasoby tego portalu w kwestiach mnie interesujących. W taki właśnie sposób trafiłem na artykuł poruszający bardzo ważną kwestię w dzisiejszych czasach. Mam na myśli korzystanie z enzymów trawiennych. I teraz, co takiego mogą mieć wspólnego enzymy trawienne z na przykład chorobami zwyrodnieniowymi stawów albo chorobami skóry? Z pozoru kompletnie nic. Tymczasem mają i to sporo. I właśnie dlatego dałem taki tytuł.

Zanim jednak zaprezentuje bardzo ciekawy artykuł na ten temat wspomnę kilka słów o pierwszym i w sumie najważniejszym etapie procesu trawienia. Największym problemem w dzisiejszych czasach jest całkowite zaburzenie kolejnych etapów tego procesu a w szczególności tego pierwszego. Aby to, co zjemy mogło z pożytkiem zostać zmienione w przyswajalny budulec oraz energię dla naszego organizmu, musi zostać dobrze strawione. W poniższym artykule są omówione wszystkie etapy tego procesu, jednakże cóż po tym, że one będą przebiegały prawidłowo, jeśli na samym wstępie mamy problem. Pierwszym elementem procesu trawienia są … Tak - enzymy trawienne, ale te, które powinny znajdować się w naszym pożywieniu.

Niemal wszystko, co nadaje się do jedzenia, posiada w sobie odpowiednie enzymy umożliwiające strawienie tego. Jednak wystarczy tylko, jedzenie poddać obróbce termicznej by zawarte w nim enzymy zostały zniszczone. A jeżeli do tego dodamy takie procesy jak sterylizację radiacyjną, pasteryzację, wędzenie, homogenizację, sterylizację temperaturą powyżej 100o C, rafinację czy napromieniowanie to okazuje się, że wszystko to, co jemy jest całkowicie wyjałowione z jakichkolwiek enzymów trawiennych oraz większości witamin i minerałów.

W nielicznych przypadkach, gdy brakuje takich enzymów, ludzkie organizmy na przestrzeni wieków wypracowały w sobie umiejętność wytworzenia danego rodzaju enzymów. Jednakże proces ten z reguły trwa bardzo długi czas. Miedzy innymi, dlatego rodzaj diety z danego zakątka świata np. dieta śródziemnomorska, niekoniecznie jest dobra na naszej długości geograficznej. Miedzy innymi, dlatego gdy my pojedziemy np. do Grecji i wypijemy lampkę lub dwie tamtejszego wina czujemy szum w głowie. Tym czasem tamtejsi mieszkańcy mogą i całą butelkę „obalić” i wyglądają jakby wypili sok zamiast wina. Po prostu ich organizm, mając na przestrzeni wieków do czynienia z szybko fermentującymi owocami, między innymi z takimi jak winogrona – wypracował w sobie umiejętność trawienia słabych alkoholi, czytaj wina. W jaki sposób to robi? Oczywiście z pomocą odpowiednich enzymów trawiennych, które potrafi wytworzyć.

Zapraszam teraz do lektury wspomnianego na wstępie, bardzo ciekawego artykułu Marzeny Kopty pt: Bez enzymów trawiennych nie ma życia.

Na koniec pozwolę sobie dodać do powyższego tematu przysłowiowe, swoje 5 groszy. Przy wyborze enzymów trawiennych warto zwrócić uwagę na kilka ważnych aspektów. Po pierwsze czy są to enzymy trawienne od zwierzęce czy roślinne. Tak się składa, że znaczna część dostępnych w aptekach preparatów enzymatycznych jest pochodzenia zwierzęcego a dokładnie produkowana z trzustek wołowych. W sumie nic by nie było w złego gdyby nie jeden drobny szczegół. A mianowicie fakt, że enzymy zwierzęce działają w bardzo wąskim zakresie PH. Tymczasem enzymy roślinne potrafią działać w zakresie od 2 do 12 PH.

Jednak, jeśli już nawet zdecydujemy się na znalezienie preparatu z enzymami roślinnymi to jeszcze warto zabawić się w domorosłego detektywa i prześledzić, w jakiej temperaturze został dany preparat wyprodukowany? Z powyższego artykułu wiemy, że każda temperatura po wyżej 47 o C niszczy enzymy. Niestety rzadko, który producent chwali się tą informacją otwarcie, głównie, dlatego że z reguły temperatura ich produkcji znacznie wyższych temperatur niż ta graniczna, która została powyżej podana. Tak, więc moim skromnym zdaniem „inwestowanie” w najtańsze dostępne preparaty tego typu mija się z celem.

W tej sytuacji może lepiej zadbać o to by w samych produktach było więcej enzymów trawiennych a możemy to osiągnąć po przez korzystanie ze zdrowszej, czystej ekologicznie żywności. Na koniec może podam, wstawienie jakich ogólno dostępnych produktów do codziennego jadłospisu wyposaży nasz organizm w dodatkowe enzymy trawienne. Chyba najlepszym źródłem enzymów jest surowy ananas (bo ciężko powiedzieć o nim świeży, gdy jego transport może trwać czasami i kilkanaście dni). Spożywanie plasterka lub dwóch na półgodziny przed posiłkiem świetnie wspomaga późniejszy proces trawienia. Innymi produktami mającymi podobne działanie są: kolendra w postaci natki lub sproszkowanej, natka pietruszki, kiwi oraz świeży imbir.

Tak, więc pamiętajmy, że wystarczy wprowadzenie niewielkich zmian do naszego codziennego życia by odciążyć nasz organizm, za co on odpłaci nam lepszym samopoczuciem oraz zdrowiem.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...