poniedziałek, 5 września 2011

Wojna na strzykawki, czyli tematu szczepienień ciąg dalszy...

Kolejny raz dotykam tematu szczepień. I zapewne będę wracał do tego tematu niejednokrotnie, ponieważ wbrew temu, co można usłyszeć i przeczytać w różnych miejscach, temat ten jest bardzo złożony i skomplikowany. Osobiście uważam, że zwykłe przejście nad tym tematem do zwykłego porządku dnia jest, co najmniej podejściem pełnym ignorancji. By móc wypowiadać się na ten temat potrzebna jest wiedza, której w dzisiejszych czasach nie łatwo pozyskać. Głównie, dlatego że nie chodzi tu tylko o czystą wiedzę akademicką (która z reguły jest sponsorowana przez wielki przemysł farmaceutyczny) i płynącą z dostępnych statystyk a o wiedzę mającą swe umocowanie zarówno w wyżej wspomnianych źródłach, ale przede wszystkim nabytej w wyniku szeroko zakrojonej obserwacji. I kolejny raz zachęcam do samodzielnego szukania dostępnych informacji, samodzielnego myślenia oraz samodzielnego wyciągania wniosków. W dzisiejszym poście oprócz moich pytań i przemyśleń znajdą się obszerne fragmenty ciekawego artykułu Pani Doroty Abramowicz pochodzącego z Dziennika Bałtyckiego a który został przedrukowany ostatnio w najnowszym, wrześniowym „Nieznanym Świecie”. Miesięczniku, którego jestem regularnym czytelnikiem od dłuższego już czasu.
Na początek może zaprezentuję obszerne fragmenty wspomnianego wyżej artykułu a najbardziej smakowite kąski pozwolę sobie zaznaczyć poprzez pogrubienie:

Grypa na Pomorzu: Wojna na strzykawki

Na Pomorzu w pierwszym terminie do obowiązkowych szczepień przystępuje tylko około 60 procent dzieci. Wojna toczy się na wielu frontach. Głównie w internecie, gdzie po wpisaniu hasła "szczepionka" pojawiają się zarówno wezwania do natychmiastowego zakupu przez polski rząd "dla każdego" zapasów szczepionki przeciw grypie A/H1N1, jak i sugestie, że to koncerny farmaceutyczne tworzą sztuczny popyt na swoje produkty. Pocztą elektroniczną przesyłane są listy zatytułowane "Zanim ulegniesz propagandzie i się zaszczepisz...”, ujawniające śmiertelne ofiary szczepień przeciw grypie i nie tylko. Towarzyszą im jeżące włosy na głowach informacje o opryskaniu dżumą płucną Ukrainy i "światowym spisku rządów, WHO i firm farmaceutycznych", który zabije 5 miliardów ludzi.
Wojna toczy się także w gabinetach lekarskich. Po obu stronach barykady stają epidemiolodzy i aktywiści ruchu antyszczepionkowego. Jedni i drudzy mają tytuły naukowe oraz ukończone studia medyczne.

Tylko pacjenci są skołowani.

Zaczęło się w Gdańsku. Miejscem określanym w wielu mediach jako "matecznik polskiego ruchu antyszczepionkowego" jest Trójmiasto, a konkretnie Gdańsk. Tu mieszka emerytowany już lekarz Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, twórca Franciszkańskiego Ruchu Ekologicznego, dr Jerzy Jaśkowski. Starszym znany z raportu (podważanego przez niektórych badaczy) na temat pomorskich skutków katastrofy w Czarnobylu, walki z elektrownią atomową w Żarnowcu i nowszych raportów na temat skutków zdrowotnych hałdy fosfogipsów w Wiślince.
- Zaczęło się w 1978 roku - wspomina dr Jaśkowski. - Właśnie urodziła mi się córka, a w tym samym roku Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła wstrzymanie szczepień przeciw ospie z powodu wygaśnięcia tej choroby. Tymczasem Polska... nadal szczepiła. Trwało to kolejne trzy lata, aż do wyczerpania zgromadzonych przez nasz kraj zapasów. Później policzyłem: 600 tys. dzieci razy trzy lata razy ok. 30 zł za szczepionkę... Wyszły koszmarne kwoty. Już więcej nigdy swoich dzieci nie szczepiłem.




Doktor Jaśkowski w połowie lat 90. przetłumaczył i opublikował w internecie raport Alana Philbiego na temat szkodliwości masowych szczepień całych populacji. Z sugestią, że rozwój szczepień leży w interesie wielkich firm farmaceutycznych. Najpierw - bez konsekwencji.
- Początkowo wspierała mnie Izba Lekarska i Izby Pielęgniarskie, drukując materiały o szczepieniach - twierdzi dr Jaśkowski. - Niestety, potem Państwowy Zakład Higieny przystąpił do kontrofensywy i zabronił publikacji. Taką poufną wiadomość otrzymałem z redakcji. …
… Na wielu stronach dyskusyjnych dla rodziców pojawiły się wezwania, by rezygnować ze szczepień dzieci. Efekt - na Pomorzu w pierwszym terminie do obowiązkowych szczepień przystępuje zaledwie 60 proc. dzieci. Niektóre są chore, więc wracają później. Inne - już nie.
Co roku zmniejsza się o tysiąc liczba dzieci szczepionych obowiązkowo w Polsce.
- Szczepienia? Śliski temat - mówi dr Andrzej Jagodziński, epidemiolog, zastępca dyrektora Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. - Kalendarz szczepień obowiązkowych i zalecanych ustalają specjaliści i dzieci powinny przejść przez całą serię tych pierwszych.
A jeśli nie przejdą? No cóż, tak naprawdę to niewiele się wówczas dzieje.
- Nie jesteśmy policją - mówi dr Jagodziński.
Bardziej niż rodzice powinni bać się lekarze, którzy nie wykonują obowiązkowych szczepień. Im grozi grzywna.
Profesor Majewska: To jest terror
O ile dr Jaśkowski po przejściu na emeryturę przestał być cytowany w mediach, o tyle coraz częściej przeciwnicy szczepień powołują się na prof. dr Marię Dorotę Majewską z Zakładu Farmakologii i Fizjologii Układu Nerwowego Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. List pani profesor m.in. do minister Ewy Kopacz na temat "szczepionkowego terroru" wobec rodziców pojawił się przed rokiem w internecie. Tamże można obejrzeć wypowiedź prof. Majewskiej o szkodliwości masowych szczepień (w pierwszych 24 miesiącach życia - 26 szczepionek) polskich niemowląt.
Prof. Majewska powołuje się na wyniki badań dr. Andrew Wakefielda, opublikowane w prestiżowym piśmie "Lancet", łączące autyzm u dzieci ze szczepionką przeciw różyczce, odrze i śwince. Poglądy pani profesor spotkały się ze zdecydowaną krytyką m.in. Pawła Grzesiowskiego, który twierdzi, że Wakefield był oszustem i przyznał się do manipulacji.
- Nie wycofuję się z żadnej z moich tez - mówi prof. Majewska. - Znam też pediatrów, którzy nie szczepią dzieci. Wielu lekarzy jednak ze względu na presję środowiska ukrywa swoje poglądy.
- Napadli ją, bo naruszyła duże interesy - twierdzi gdański internista ("bez nazwiska, bo mnie zagryzą"). - Zgadzam się, że nieustanne pobudzanie układu immunologicznego kiedyś się zemści.
Niektórzy lekarze, choć nie są radykalnymi przeciwnikami szczepień, zalecają daleko posuniętą rozwagę. - Widziałam skutki powikłań poszczepiennych - tłumaczy dr Maria Mazurkiewicz-Bełdzińska z Kliniki Neurologii Rozwojowej Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. - Te, które są na liście obowiązkowych, z czegoś w końcu wynikają, trzeba, więc je robić. Chyba, że pediatra postanowi inaczej. Ale do szczepień zalecanych podchodzę z dużą ostrożnością. Córek nie doszczepiam. Przeciw grypie też.

Doktor woli czosnek

Aktywność przeciwników i zwolenników szczepień wzrosła po wypowiedziach minister Kopacz o firmach farmaceutycznych, które nie chcą brać odpowiedzialności za nową szczepionkę przeciw grypie A/H1N1.
Przerażeni obywatele wykupili już szczepionki z aptek. A lekarze i pielęgniarki? Przeważnie unikają strzykawek. - Najczęściej nie chcą się szczepić pielęgniarki - dodaje dr Witczak-Malinowska (zaszczepiona podczas zjazdu epidemiologów we wrześniu). - To błąd, w końcu one mają kontakt z chorym pacjentem. - Nie wiem, czy zaszczepiło się 10 procent pracowników służby zdrowia - mówi lekarz wojewódzki, dr Jerzy Karpiński (twierdzi, że nie zaszczepił się jeszcze z braku czasu, ale w ubiegłych latach przyjmował szczepionkę). - Zastanawiam się, jak to będzie po zakupie nowej szczepionki przeciw A/H1N1, która ma być przeznaczona m.in. dla personelu medycznego. Trudno powiedzieć, jak wielu będzie chętnych.
Dr Marian Kentner, dyrektor gdyńskiego pogotowia ("nie kłułem się"), wspomina sytuację sprzed ośmiu lat, gdy na fali "terrorystycznej paniki" zaproponowano ratownikom szczepienie przeciw wąglikowi. Nie było chętnych.
Wśród lekarzy wyraźnie widać wpływ specjalizacji na chęć do stosowania szczepionki przeciw grypie. - Częściej szczepią się pediatrzy, rzadziej neurolodzy - tłumaczy dr Maria Mazurkiewicz-Bełdzińska. - Pierwsi częściej obserwują skutki choroby, drudzy skutki szczepień. W mojej klinice nie zaszczepił się przeciw grypie ani jeden lekarz. Pediatrzy, którzy do nas trafiają, też zmieniają zdanie. Uważam jednak, że do problemu należy podchodzić indywidualnie - są osoby, z grup ryzyka, które nie mają odporności. I one nie muszą, ale powinny się szczepić. Wolna wola - powtarzają lekarze. - Słuchaj, myśl i rób, co chcesz. Czy to wystarczy, by podjąć decyzję - komu zaufać?

Dorota Abramowicz Dziennik Bałtycki, 2009-11-22 

A teraz pozwolę sobie na kilka przemyśleń na podstawie tego jak i drugiego artykułu napisanego przez dr Jaśkowskiego, również zamieszczonego we wrześniowym „Nieznanym Świecie”.
Mam uczucie, że cała sprawa szczepienia a w szczególności przymuszania do tych obowiązkowych jest, co najmniej dziwna. Dlaczego ??? Na podstawie karty praw pacjenta obowiązującej od około 10 lat, stworzonej na podstawie najwyższego rangą aktu prawnego, jakim jest konstytucja RP, możemy stwierdzić, że my – pacjenci mamy prawo do wyrażania zgody na zastosowanie świadczeń medycznych lub ich odmowy. A wiec, jakim cudem zwykły urzędnik, jakim z reguły jest pracownik sanepidu ma prawo zmuszać nas do wykonania szczepienia? Powiem więcej, gdy rozmawia się z pracownikami sanepidu na ten temat często można usłyszeć, argument typu: „a jak dziecko zachoruje i coś się jemu w wyniku choroby zakaźnej stanie, to, kto będzie odpowiedzialny?”, Wiadomo my rodzice. Ale gdy odważymy się i zadamy odwrotne pytanie: a jak się coś stanie dziecku w wyniku szczepienia, to, kto weźmie na siebie odpowiedzialność? – można usłyszeć „no jak to, kto – rodzice”. Tak, więc bez względu czy dziecko będzie szczepione czy też nie odpowiedzialność ciąży na nas rodzicach. To, dlaczego nas się zmusza do obowiązkowych szczepień i w dodatku nie daje się prawa decydowania, z jakiej szczepionki chcemy skorzystać? A w ogóle, skoro szczepienia są tak zbawienne i wspaniałe, dlaczego są obowiązkowe? Czy w takiej sytuacji chodzi li tylko o nasze „dobro”, czy może wkrada się tu powód ekonomiczny?

Przy okazji jak już zszedłem na kwestie finansowe i ekonomiczne, poruszę dwa odrębne tematy. Pierwszy dotyczy ustawy o zamówieniach publicznych, czyli pełnej jawności w kwestii wydawania pieniędzy podatników. Dlaczego nigdzie, nawet na stronach ministerstwa zdrowia, nie można znaleźć żadnych informacji uzasadniających wybór danej szczepionki? Bark jest również informacji, w jaki sposób został dokonany wybór danego producenta oraz kwot, jakie zostały na ten cel wydane.

Temat kolejny. Jak to jest, że sanepid, który powołany został do: „wykonywania zadań z zakresu zdrowia publicznego, poprzez sprawowanie kontroli i nadzoru nad warunkami higieny w różnych dziedzinach życia. Inspekcja gromadzi również dane epidemiologiczne dotyczące niektórych chorób oraz wydaje decyzje w zakresie chorób zawodowych”, zajmuje się również dystrybucją i sprzedażą szczepionek? Jakie mogą być i jakie są tego efekty? Posłużę się słowami dr Jaśkowskiego: „Od września 1999 roku epidemiolodzy z pionu sanitarnego ostrzegali o grypie i przypominali o konieczności szczepienia. Nic to, że w większości nie byli oni lekarzami, lecz inżynierami. Jak można sprawdzić cała ta kampania była szeroko nagłaśniana w prasie i telewizji, doprowadzając do „braku” szczepionek w sprzedaży. Grypa minęła w połowie lutego 2000 roku, a dopiero 29 lutego podano do publicznej wiadomości informację o wyhodowaniu wirusa odpowiedzialnego za minioną grypę. Okazało się, że był to zupełnie inny szczep od tego, którym szczepiono ludzi. Szczepionkę z nowo wykrytym wirusem można było wprowadzić do sprzedaży najwcześniej za 6-8 miesięcy, czyli prawie rok po wygaśnięciu epidemii. W ten sposób doszło do wyłudzenia od kilku milionów osób sporej sumy pieniędzy, które wywieziono za granicę.”

Kolejna, co najmniej ciekawa kwestia. Nie tak dawno temu, bo 2009 roku została szumnie ogłoszona „pandemia świńskiej grypy”. Na szczęście nas wszystkich „wspaniałe koncerny” bardzo szybko wyprodukowały szczepionkę mającą nas chronić. Pominę w tym momencie kwestię ogólnie znaną, czyli to, że producenci szczepionek w umowach z rządami państw kupujących to cudo medyczne starały się wyklamkować od brania na siebie odpowiedzialności za ewentualne powikłania poszczepienne. Co jak wiemy stało się podstawą do wstrzymania przez minister Kopacz procedury zakupu tego „cudu” przez Polskę. Natomiast to, co jest dla mnie najbardziej zastanawiające to kwestia ilości zgonów spowodowanych tą rzekomą pandemią. Ze znanych mi danych wynika, że przez 300 dniowy okres panowania świńskie grypy, było około 58 200 000 łącznych zgonów na świecie, gdy tym czasem zgonów spowodowanych wspomnianą „pandemią” aż 5000 – ciekawe, prawda.

Na koniec dodam, że gdy sam byłem na etapie szukania informacji, znalazłem poniższy film na YouTube:
I po obejrzeniu tego pomyślałem to przecież niemożliwe by facet miał rację. Jednak, gdy temat zgłębiłem nieco bardziej, podjąłem z żoną decyzję o nie szczepieniu własnych dzieci mam możliwość samodzielnego obserwowania jak wygląda rozwój dzieci nieszczepionych. I mówiąc szczerze zaczynam dochodzić do dokładnie takich samych wniosków, co autor tego filmu.

P.S. Dla wszystkich, których interesuje temat profilaktyki zdrowia przygotowałem prezent. Każda osoba, która polubi tego bloga i zapisze się na listę, korzystając z poniższego formularza, otrzyma w najbliższych dniach darmowy fragment mojego e-booka pt.: "10 nawyków dla zdrowia, czyli jak cieszyć się dobrym zdrowiem zmieniając kilka prostych rzeczy."


Zgadzam się z Polityką Prywatności

Drogi czytelniku, jeżeli podoba Ci się to co przeczytałeś, proszę poleć ten artykuł innym, wciskając poniższy przycisk - „Poleć To"
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...