niedziela, 4 grudnia 2011

Imperium kontratakuje.

Nie dalej jak w sierpniu udało nam, (mam na myśli wszystkich Polaków) wygrać pierwszą batalię o powstrzymanie najazdu GMO na Polskę. Pan Prezydent, któremu zresztą z tego bloga dziękowałem zawetował ustawę o nasiennictwie. Następnie rozpętała się wielka akcja polityczno – marketingowa związana z nadchodzącymi wyborami. Niemal wszyscy przekrzykiwali się jak to ważne jest by Polska została wolna od GMO, by mogła oferować i żywić „skażoną” Europę.

Źródło: http://nowyekran.pl

I tylko nieliczni nie tak dawno temu, gdy odbywał się nieoficjalny szczyt ministrów rolnictwa UE we Wrocławiu, krzyczeli, że jeśli dotychczasowa koalicja PO-PSL się utrzyma, to zaraz po wyborach problem ustawy o GMO powróci ze zdwojoną siłą. No, bo kiedy jak nie teraz, zaraz po wyborach jest najlepszy czas na wprowadzanie ustaw cieszących się złą sławą i największym społecznym sprzeciwem? Jakby nie patrzeć, właśnie teraz jest najodpowiedniejszy moment, bo przez 4 lata wyborca zdąży zapomnieć i może znów da się omamić „kiełbasie przed wyborczej”.
Dlatego właśnie by nie trzeba było płakać nad rozlanym mlekiem, piszę ten wpis z myślą by jak największa liczba osób zrozumiała problem, jakim jest żywność GMO. Pragnę przyczynić się do tego by Polska nadal była strefą wolną od GMO. By ja i mi podobni, nasze dzieci oraz w przyszłości nasze wnuki mogły spokojnie sięgnąć po zdrowe jedzenie wprost od polskiego rolnika. Aby to osiągnąć posłużę się fantastycznym i jakże wymownym tekstem Pani Jadwigi Łopaty, inicjatorki ICPPC - Międzynarodowej Koalicji dla Ochrony Polskiej Wsi, założycielki i wieloletniej Prezes Stowarzyszenia ECEAT-Poland (European Center for Ecological Agriculture and Tourism), Człowieka Roku 2008 “Gazety Krakowskiej”, inicjatorki Koalicji “POLSKA WOLNA OD GMO”

REWOLUCJA W ANGIELSKIM ROLNICTWIE.

Od wielu lat współpracuję z różnymi organizacjami, ekspertami i rolnikami z krajów Europy Zachodniej. Jestem świadkiem zmian, jakie następują w ich rolnictwie i widzę jak dużo wysiłku i pieniędzy wkładają, aby powrócić do, jak to nazwali, prawdziwego rolnictwa. O ironio! W tym samym czasie jestem również świadkiem, jak w Polsce niszczy się „prawdziwe rolnictwo”. Piszę ten artykuł w Anglii, bowiem muszę szybko wyrzucić z siebie żal, jaki ściska moje serce z powodu bezmyślnych działań niszczących, jakże wartościową dla nas wszystkich, polską wieś.

Sir Julian Rose, Jadwiga Łopata i Jan. A.P. Kaczmarek, laureat Oskara w Ekocentrum ICPPC

Właśnie wróciłam z kolejnego spotkania, w którym uczestniczyli wiodący teoretycy, aktywiści i praktycy rolnictwa. Zastanawiali się nad przyszłością rolnictwa i żywności w Anglii. Co dalej? Zglobalizowany, energochłonny agrobiznes, niewolnictwo rolników oraz chemia i GMO na talerzach? Czy „nowa era rolnictwa”, czyli proekologiczne, tradycyjne, nisko-energetyczne (zużywające minimalne ilości paliw i środków chemicznych) rolnictwo?

Oczywiście odpowiedź jest jednoznaczna - ta druga droga stanowi rozwiązanie - krzyczą zgodnie Anglicy i kreślą plany, na podstawie, których chcą zrobić rewolucję w swoim rolnictwie. A co takiego proponują nasi angielscy koledzy? Jak chcą zmienić swoje rolnictwo i dlaczego? Aby poznać odpowiedź, wystarczy przyglądnąć się polskiej wsi.

Jadwiga Łopata podczas protestu

Nie wierzycie - bardzo proszę oto główne postulaty koniecznych zmian w angielskim rolnictwie:
1. Zwiększyć liczbę rolników 10 razy. Obecnie mają, około 300 000 - czyli chcą mieć znowu około 3 milionów. Dlaczego? Produkcja dobrej jakości żywności wymaga większego nakładu pracy, trzeba więcej rąk do pracy. Poza tym chcą być w dużej mierze samowystarczalni w zakresie produkcji żywności a małe gospodarstwa/jednostki są bardziej wydajne.
W Polsce mamy około 2 mln rolników i cały czas nam się wmawia, że to stanowczo za dużo, że trzeba zredukować liczbę do pół miliona (o takim planie wiem z osobistego spotkania z przedstawicielami z wydziału ds. rolnictwa w UE), że trzeba stosować więcej chemii i koniecznie GMO, … bo w przeciwnym razie grozi nam głód. To tak perfidne kłamstwa, że za samo ich promowanie należy się kara.
2. Zmniejszyć przeciętny wiek rolnika; odmłodzić rolnictwo i podnieść status zawodu rolnika. Jak to określili Anglicy ‘zrobić go seksi’; tak, aby przyciągnąć młodych. O co tutaj chodzi? Średnia wieku angielskiego rolnika dobija do sześćdziesiątki … podobnie jest zresztą w innych bogatych materialnie krajach. W Polsce średnia wieku rolnika to 47 lat, więc jesteśmy w dużo lepszej sytuacji.
3. Rozwinąć modę na tzw. „part time family farming,”…czyli nasz polski chłoporobotnik. W większości małych gospodarstw rodzinnych jeden z członków rodziny pracuje i zdobywa gotówkę na opłaty, podczas gdy pozostali pracują w gospodarstwie. Anglicy orzekli, że to wspaniały model. Nie tylko marzą, aby go powielić u siebie, ale już po prostu zabrali się z wielką determinacja do roboty. Dlaczego? Bo takie gospodarstwa to idealne miejsce dla rozwoju dzieci, bo wiedzą, co jedzą, ponieważ sami produkują żywność, bo chcą umieć produkować żywność i uniezależnić się. Hmmm … polski chłop ostał się rozbiorom, komunie, ale czy nie podda się kłamliwym obietnicom i złudzeniom kapitalizmu. ‘Oni’ przychodzą jak przyjaciele, dają dotacje … tylko, że ‘oni’ też np. zniszczyli (celowo) wszystkie małe przetwórnie, aby rolnik nie mógł sprzedać swoich produktów. A 80% dotacji trafia do wielkich gospodarstw i przetwórni spożywczych, które stanowią 20% wszystkich jednostek zajmujących się produkcją żywności. A więc te półtora miliona mniejszych i małych gospodarstw dostaje grosze i równocześnie nie może sprzedać swoich produktów. O co tutaj chodzi … pisałam powyżej - to celowy plan zniszczenia polskiego rolnictwa.
4. Anglicy uknuli termin „transition town” i „transition farm”, czyli miasta i gospodarstwa w okresie przejściowym.
Przejściowym, do czego? Do lokalnej produkcji i konsumpcji. Angielscy rolnicy, zamiast sprzedawać na globalnym rynku, coraz częściej szukają zbytu swoich produktów lokalnie, w okolicy gospodarstwa. Dlatego, że to najpewniejszy rynek zbytu. Konsumenci zaś wolą kupować od lokalnych rolników, bo w każdej chwili mogą zobaczyć jak żywność jest produkowana. A więc mogą wybierać tych rolników, którzy produkują dobrej jakości żywność. Angielskie odpowiedniki gmin i powiatów zapewniają swoim rolnikom promocje, targi chłopskie. W planach mają tworzenie lokalnych magazynów, gdzie rolnicy będą mogli dostarczać swoje produkty a lokalne instytucje (szkoły, szpitale, restauracje, itp.) będą się w nich zaopatrywać. No cóż pospieszyliśmy się i prawie zupełnie zniszczyliśmy naszą strukturę spółdzielni rolniczych…a szkoda,…bo też bylibyśmy już do przodu…kto teraz odbuduje sieć lokalnych odbiorców żywności?


Jadwiga Łopata przed swoim domem

Chciałoby się krzyczeć i krzyczę: kochani Rodacy, dlaczego nie doceniacie swoich tradycyjnych i ekologicznych gospodarstw rodzinnych? Czy znowu będziemy mądrzy po szkodzie? Jak naprawimy tę szkodę? Wołam do wszystkich prawdziwych tradycyjnych i ekologicznych rolników: NIE DAJCIE SIĘ ZNISZCZYĆ, NIE DAJCIE SIĘ OSZUKIWAĆ. PRZYSZŁOŚĆ NALEŻY DO WAS!

Proszę wszystkich Polaków, którzy cenią dobre jedzenie i dziedzictwo polskiej wsi: SZANUJCIE I WSPIERAJCIE tych rolników. Nie musimy powtarzać błędów innych krajów. To od nas wszystkich zależy, jaka będzie przyszłość rolnictwa i żywności w Polsce.


Treść artykułu Pani Jadwigi Łopaty uzyskałem dzięki stronie StopCodex - Dziękuję.

Natomiast powyższy artykuł oraz wiele więcej równie ciekawych znajdziecie na stronie ICPPC.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...