Zdjęcie: Greg Riegler Photography |
Euro, euro i już po euro. Aż strach
się przyznać, w kraju zdominowanym przez fanów piłki nożnej, że
kibic ze mnie marny. Jeszcze jak nasi grali, to owszem interesowałem
się ale po ich odpadnięciu jakoś mnie to nie rajcowało. No może
tak było też dlatego, że elektroniczny reduktor dochodu (telewizor
mam na myśli) stracił azyl w moim domu, więc by móc popatrzeć na
jakiś mecz, musiałem specjalnie się wybrać do najbliższej
pizzerii. Z tego co w necie wypatrzyłem Hiszpanom, mistrzostwa
gratuluję i na tym kończę piłkarski temat.
Natomiast teraz, przejdę do właściwego
tematu tego artykułu. Choć w tym roku trochę kapryśne to jednak
lato mamy w pełni. A jak lato nas grzeje i rozpieszcza to i pić
bardziej się nam chce – prawda? I właśnie postanowiłem ponownie
wrócić do dawno już nie wznawianego tematu picia wody. Dlaczego
ten temat? Cóż jeśli jeszcze nie czytałeś (tutaj i tutaj) na tym
blogu o tym co jest jedną z najważniejszych spraw umożliwiających
utrzymanie zdrowia, to możesz być nie świadom jak wielką i ważną
rolę spełnia woda w naszym życiu.
Zapewne również i ty czytelniku
wiesz, że nasz organizm składa się bez mała w 70% z wody –
prawda? A przynajmniej tak można przeczytać w większości źródeł,
które wyświetlają google. Wyobraź sobie, że przeciętny dorosły
człowiek to przede wszystkim od 40 do 50 litrów wody. Praktycznie
można by powiedzieć, że jesteśmy inteligentnymi „workami” z
wodą. Co więcej poziom nawodnienia naszego organizmu z wiekiem
maleje. Gdy rodzimy się woda stanowi niemal 90% naszego organizmu,
natomiast gdy umieramy jest to poniżej 50%. Można by z tego
wyciągnąć wniosek, że w pewnym sensie umieramy „z wysuszenia”.
Oczywiście nie można tego traktować dosłownie, ale na pewno można
by powiedzieć, że stan naszego zdrowia jest zależny od prawidłowej
wymiany oraz ilości wody jaką dostarczamy naszemu organizmowi.
O tym, jakie ważną role spełnia w
naszym organizmie woda pisałem już wcześniej. Jednak nic takiego
się nie stanie jak ponownie powtórzę w ślad za fragmentem książki
Stera Meyrowitza „Woda lekarstwo doskonałe” Podstawowe funkcje
wody w naszym organizmie to:
- poprawia dostawę tlenu do komórek,
- przenosi substancje odżywcze,
- umożliwia nawodnienie komórek,
- nawilża powietrze, dzięki łatwiej jest oddychać,
- amortyzuje kości i stawy,
- absorbuje wstrząsy których doznają stawy i organy,
- reguluje temperaturę ciała,
- usuwa odpady przemiany materii,
- wypłukuje toksyny,
- zapobiega zlepieniu się tkanek,
- nawilża stawy,
- poprawia komunikację między komórkową,
- podtrzymuje elektryczne właściwości komórek,
- wspiera naturalne procesy regeneracji organizmu.
Tak więc, sam widzisz, że
w niczym nie przesadzę jeśli powiem, że jakość spożywanej wody
jest najważniejszym czynnikiem przekładającym się na nasze
zdrowie. Pytanie tylko jaka jest jakość tej wody i na ile jesteś
świadom jej jakości? Tak na początek tematu jakości dostępnej
wody dla przykładu powiem, że jakiś czas temu w miejscowości w
której mieszkam zasłyszałem plotkę o tym że nasze miejskie
ujęcie wody zostało warunkowo dopuszczone do użytku ze względu na
bardzo wysoką zawartość związków żelaza. Oczywiście uzyskać
potwierdzenia takiej informacji nie sposób. Ale będąc
zorientowanym w temacie dość łatwo przyszło mi w nią uwierzyć.
A więc do jakiej wody
mamy dostęp? Najprościej było stwierdzić, że to co wypływa po
odkręceniu kranu jest wodą, jednakże prawda jest zgoła inna. Płyn
który leci z naszych kranów w najlepszym razie możemy nazwać
roztworem chemicznym wielu związków ale czystą wodą na pewno
określić tego czegoś nie możemy. Podam teraz kilka faktów na
dowód powyższej tezy, zaczerpniętych z artykułu Marzeny Gwoździk
pt.: „Zdrowa woda do picia i gotowania”.
„W Polsce obowiązuje przepis, który nakazuje zakładom
wodociągowym pobierać wodę wyłącznie z rzek I klasy czystości.
Ten przepis jest ustawicznie łamany, bo w Polsce nie ma już takich
rzek, a wodę pitną produkuje się z wód o III klasie czystości
(woda nadająca się wg przepisu do zaopatrywania zakładów
przemysłowych i nawadniania pól) lub nawet poza klasowych (ścieki).
W 1955 roku mieliśmy
jeszcze 55% wód I klasy czystości, w roku 1965—już tylko 35%, a
w roku 1995 — 2,4%. Dziś z kolei słyszy się o skażeniu wód
głębinowych „chemią” pochodzącą z powierzchni ziemi
(Pierwsza ustawa, która wspomina o dopuszczeniu chorobotwórczych
związków w wodach mineralnych ukazała się już w 1990r).
Połowa polskiego
społeczeństwa korzysta jeszcze ciągle z wody pitnej ze studni, a z
badań sanepidu wynika, że ponad 80% tych studni należałoby
właściwie zamknąć. Problem jakości wody nasila się szczególnie,
jeżeli chodzi o związki chemiczne w niej rozpuszczone, które w
100% przechodzą do kranu. Bowiem żadna stacja wodociągowa nie
oczyszcza wody z chemii rozpuszczonej, pochodzącej ze ścieków
komunalnych, przemysłowych i rolniczych. W wielu miastach pije się
nie wodę, ale roztwór związków chemicznych. Wisłą i Odrą
spływa do morza Bałtyckiego każdego roku ok. 2500
ton cynku, 370 ton ołowiu, 81 ton rtęci i 42 tony kadmu.
Zanieczyszczenia podwajają się co 10 lat.
Picie wody z takich ujęć grozi przede wszystkim powstaniem alergii
i nowotworów, ciężkich i nieodwracalnych zmian w kościach. Może
doprowadzić też do zmian genetycznych. Ale ścieki przemysłowe i
komunalne, to jeszcze nie wszystko.
W wyniku opadów
atmosferycznych zawierających pyły przemysłowe, oraz wypłukiwania
szkodliwych substancji ze zwałowisk odpadów, w wyniku stosowania
nawozów i środków ochrony roślin, do wód powierzchniowych
również przedostaje się wiele szkodliwych substancji. Doc. dr hab.
Stefan Maziarka z Państwowego Zakładu Higieny wyjaśnia:
„Zakażeniom bakteriologicznym zapobiegamy silnie chlorując wodę,
ale zanieczyszczeń przemysłowych nie można w ten sposób usunąć.
Toksyczne substancje zostają, przenikają do organizmu i wywołują
zatrucia. Nie ostre, rzecz jasna, ale te toksyczne substancje
odkładają się w naszych organizmach na zasadzie ziarnko do
ziarnka. Gdy taką wodę pije się codziennie, szkodliwe czynniki
kumulują się...”.
Trzeba też zwrócić
uwagę , że jakość wody „kranówki” w poważnym stopniu
pogarszają rury sieci wodociągowej. Woda płynąc kilometrami w
rurach azbestowo-cementowych, z polichlorku winylu (PVC), starymi
rurami z ołowiu, czy też nowymi miedzianymi wzbogaca sie o bardzo
wiele niebezpiecznych pierwiastków (miedź, ołów) i często
rakotwórczych związków chemicznych (azbest, chlorek winylu itp.).
Jakość wody pogarszają również różne uszczelniacze połączeń
rur oparte na asfalcie i ołowiu oraz cynowe spawy i mosiężna
armatura. Polska Norma każe szukać w wodzie pitnej około 43
pierwiastków i związków chemicznych, które szkodzą naszemu
zdrowiu, podczas gdy winnych krajach Europy liczba badanych związków
i pierwiastków dochodzi do 250. Nasza
norma dba jedynie o właściwości organoleptyczne wody. Dopuszczone
są zawiesiny, organizmy wodne martwe i żywe, plamy oleju itp. pod
warunkiem, że nie są one widoczne w szklanych naczyniach.”
W
takim razie jaką mamy alternatywę do wody kranowej. Oczywiście
woda butelkowana – prawda? No cóż z przykrością muszę
stwierdzić, że i ona pozostawia wiele do życzenia. Dlaczego? Po
pierwsze dlatego, że w miejsce wody mineralnej z eksploatowanych
źródeł zasysana jest woda powierzchniowa, ponieważ działa zwykłe
podciśnienie, czyli prawo fizyki. A po drugie kiedyś, gdy
rozpoczynano eksploatację tych ujęć mieliśmy zarejestrowanych
tylko 28 wód mineralnych w Polsce, podczas gdy obecnie mamy ich
zarejestrowanych kilkaset!
Sławetna woda żywiec wcale nie pochodzi z Żywca a jedynie nosi
taką nawę handlową, podobnie zresztą jak kropla beskidu i wiele
innych. Ciekawe prawda?
Aktualnie
na rynku wód mineralnych panuje wolna amerykanka. Aktualnie wszyscy
producenci wód mineralnych i źródlanych mają prawo mieszać je z
wodami kranowymi i to w dowolnych proporcjach. Jak myślisz – nie
będą z tego korzystali? Oczywiście że będą i w dodatku robią
to bardzo chętnie. Jak to się zaczęło? Proces ten rozpoczął się
kilka lat temu, gdy po raz pierwszy zmieniono w 1990 roku normę dla
wód mineralnych, która to dopuszcza w składzie takiej wody związki
szkodliwe dla zdrowia (w tym metale ciężkie). Podobnie uczyniono w
roku 1997, kiedy to w nowej normie, rozszerzono listę związków
chemicznych dopuszczonych w wodzie mineralnej oraz dopuszczono
większą ich ilość. W ten sposób dopuszczono związki chemiczne,
których źródłem są ścieki przemysłowe, rolnicze, śmietniki
komunalne i szamba. Więcej na ten temat przeczytasz w tym artykule,
znajdziesz tam również bardzo ciekawą tabelkę, w której pokazane
jest zestawienie dopuszczalnej zawartości wybranych pierwiastków i
związków chemicznych w wodzie pitnej i mineralnej.
W
takiej sytuacji jaką mamy alternatywę? Jedyna rada jaką można w
tym momencie dać to samodzielne zadbanie o porządną wodę z
wykorzystaniem odpowiedniej jej filtracji w domu tuż przed
spożyciem. Jak napisała wcześniej cytowana Marzena Gwoździk:
„Wielu konsumentów wody ratuje się poprzez doczyszczanie jej
małymi, tanimi, domowymi filtrami. Nasz rynek zalany jest różnej
maści filtrami mechanicznymi oraz filtrami z węglem aktywnym. Ale
nie łudźmy się, filtry mechaniczne usuną tylko nierozpuszczalne w
wodzie części mechaniczne, najczęściej takie, które nie maja
wpływu na nasze zdrowie. Natomiast jedyną zaletą filtrów z węglem
aktywnym jest ich sorbcyjność w stosunku do chloru i niewiele poza
tym. Ich ogromną wadą jest fakt, że są jednocześnie wylęgarnią
bakterii, a związki chemiczne rozpuszczone w wodzie przechodzą
przez nie w 100 %”.
Inną
formą oczyszczania wody we własnym zakresie jest stosowanie filtrów
z odwróconą osmozą. Na pewno ma one swoje zalety. Ale moim zdaniem
i one pozostawiają sporo do życzenia. Dlaczego tak uważam? W
najbliższych tygodniach zamieszczę obszerny artykuł na ten temat a
teraz jedynie ograniczę się do kilku informacji. Choć filtry
osmotyczne redukują zawarty w wodzie chlor, to niestety nie usuwają
one tzw. THMów (trihalometany), obecnych w każdej wodzie
chlorowanej. Są to bardzo niebezpieczne, rakotwórcze związki
chemiczne, a fakt ten stanowi bardzo istotną wadę tych filtrów.
Drugą wadą o której wspomnę jest bardzo niska efektywność tych
filtrów, która wiąże się z dużym marnowaniem wody. W odwróconej
osmozie wykorzystuje się tylko niewielki procent wody, która
"przychodzi do filtrowania". Na 1 litr wody przefiltrowanej
za pomocą odwróconej osmozy przypada około 8 litrów wody
spływającej bezużytecznie do kanalizacji. W momencie gdy w
mieszkaniu masz zamontowany licznik poboru wody, a obecnie każdy tak
ma, zostajesz obciążony sporym wydatkiem związanym z marnotrawioną
przez filtr osmotyczny wodą.
Tak
więc, jaki inny masz wybór. Ujmę to w następujący sposób. Ze
znanych mi informacji o dostępnych możliwościach sądzę, że
jedynym rozsądną możliwością dla mnie i mojej rodziny jest filtr
wyposażony w odpowiednio gruby wkład, z aktywowanego, prasowanego
węgla, który dodatkowo wyposażony jest w lampę UV. Jedyną znaną
mi marką, która spełnia te warunki jest filtr marki eSpring i
właśnie z takiego osobiście korzystam.
Aktualnie
jest jeszcze jeden, dodatkowy atut wyboru tego filtra, a jest nim fakt, że można go nabyć z dodatkową 10% zniżką. Ale o samym filtrze napiszę nieco
szerzej innym razem.
P.S. Czy wiesz, że wprowadzając kilka prosty zmian do swojego życia, unikniesz większości szalejących chorób cywilizacyjnych, poprawisz swoje samopoczucie oraz zdrowie by móc cieszyć się nim przez długie lata. Poznaj dwa pierwsze kroki! ZAPISZ SIĘ TERAZ by otrzymać darmowy fragment mojego e-booka pt.: "10 nawyków dla zdrowia, czyli jak cieszyć się dobrym zdrowiem wprowadzając kilka prostych zmian."
Drogi czytelniku, jeżeli podoba Ci się to co przeczytałeś, proszę poleć ten artykuł innym, wciskając poniższy przycisk - „Poleć To"
Jeżeli to, co tu przeczytałeś jest dla Ciebie cenne, wspomóż mnie darowizną, bym mógł nadal tworzyć ten blog dla Ciebie. Dziękuję!
Dla zainteresowanych system oczyszczania wody eSpring, do końca sierpnia TUTAJ można zamówić o 10% taniej.
Dla zainteresowanych system oczyszczania wody eSpring, do końca sierpnia TUTAJ można zamówić o 10% taniej.