W całej tej sprawie jest kilka tematów
bardzo mocno zastanawiających. Przede wszystkim zdziwiła mnie
jednomyślność posłów i senatorów podczas głosowania w tej
sprawie. O ile jeszcze w jakimś minimalnym stopniu mogę zrozumieć
wybór posłów w trakcie pierwszego głosowania o tyle całkowicie
niezrozumiały jest wybór zarówno senatorów jak i posłów w
trakcie drugiego głosowania, kiedy to pojawiły się pierwsze
sygnały społecznego nie zadowolenia z proponowanych zmian.
Dość szybko cała ta zadziwiająca
jednomyślność się wyjaśniła, ponieważ wystarczy przytoczyć
fragmenty wypowiedzi głosujących: „... szczegółów nie znam.
Głosując wziąłem pod uwagę rekomendację komisji zdrowia, ale
również kolegów z mojego ugrupowania. Dlatego głosowałem za.”,
„Jeden z moich klubowych kolegów, zasiadający w sejmowej komisji
zdrowia zarekomendował nam głosowanie za ustawą w sprawie
szczepień. Nie miałem czasu na wnikliwą analizę, … Dlatego też
głosując nad większością ustaw, musimy opierać się na
rekomendacjach.” Czyli wniosek nasuwa się prosty, głosują i nie
wiedzą jakie prawo ustanawiają. To za co, biorą tak ogromne pieniądze z państwowej kasy?
Jednak najbardziej zadziwiająca jest
reakcja mediów. W trakcie całego procesu wprowadzania tej
nowelizacji media nabrały całkowicie wody w usta. Tylko gdzie, nie
gdzie pojawiała się krótka wzmianka o jakiś „histerycznych
ruchach antyszczepionkowych”. Tymczasem krótko po podpisaniu tej
ludobójczej nowelizacji, we wszystkich mediach poniósł się taki
hałas, że aż dziw bierze. Pytam się tylko, gdzie byliście
dziennikarze, gdy ważyły się losy tej nowelizacji? Spaliście? A
może nadal wierzycie partyjnym mocodawcą, którzy skutecznie
wcisnęli Wam kit, że Was to nie obejmie a poza tym szczepionki są
w 100% bezpieczne (w szczególności te wyprodukowane naprędce na w
odpowiedzi na zaprojektowaną i wymyśloną pandemię)?
Ok a teraz przyszedł czas na drugą
część artykułu Justyny Sochy, w którym padają bardzo ciekawe
pytania podważające ogólnie nagłaśnianą odporność
zbiorowiskową, dla której osoby nieszczepione są z jednej strony
„rzekomym zagrożeniem” a z drugiej „pasożytami” na niej
„karmionymi”. Zapraszam do przeczytania drugiej części artykułu
pt.: „Odporność zbiorowiskowa
cz. II – Uzależnienie od szczepień”
„Zacznijmy od przypomnienia, że
konieczność wytworzenia lub podtrzymania zjawiska odporności
zbiorowiskowej dla ochrony osób nieszczepionych lub osób podatnych
mimo szczepienia ma być głównym argumentem na rzecz stosowania
różnych form przymuszania do szczepień. Argumentem tym posługują
się środowiska sanitarno-epidemiologiczne, wakcynologiczne jak i
wielu fanatycznych zwolenników przymusu szczepień nieswoich dzieci,
powołując się nawet na art. 31 ust. 3 Konstytucji RP mówiący o
możliwych ograniczeniach w zakresie korzystania z konstytucyjnych
wolności i praw.
W części drugiej rozważań na temat
epidemiologicznego zjawiska odporności zbiorowiskowej przyjrzyjmy
się często pomijanym, negatywnym konsekwencjom masowych szczepień
przeciwko infekcjom zaliczanym kiedyś do chorób wieku dziecięcego
(odra, świnka, różyczka). Doprowadziły one już teraz do tego, że
wiele osób szczepionych w dzieciństwie osób oraz wiele niemowląt
pozbawionych przeciwciał matki uzależnione jest od
wyszczepialności następnych pokoleń i/lub dodatkowych dawek
szczepień, co można nazwać szczepionkową umową pokoleniową, a
nawet szczepionkową pułapką.
Krótkie wprowadzenie do odporności
zbiorowiskowej. Podobnie jak w pierwszej części tekstu proponuję
zaznajomić się z opisem odporności zbiorowiskowej (inaczej
gromadnej, zbiorowej, stadnej) wg lek. Izabeli Taczoń,
przedstawionym na portalu internetowym Medycyna Praktyczna:
„Szczepienia chronią indywidualne
osoby przed zachorowaniem. Stosowane masowo w określonej populacji
zapobiegają rozprzestrzenianiu się choroby zakaźnej, chroniąc
również osoby nieszczepione, a poprzez to zmniejszają liczbę
zachorowań w całej grupie. Takie zjawisko zostało opisane w
odniesieniu do wielu różnych chorób zakaźnych i jest znane jako
odporność gromadna (herd immunity).… Masowe szczepienia stały
się podstawą eradykacji poliomyelitis, eliminacji odry, a także do
zapobiegania występowania np. zespołu różyczki wrodzonej…”
Autorka wspomina również, że po raz
pierwszy termin ten został użyty w publikacji z 1923 roku pt. “The
spread of bacterial infection. The problem of herd immunity” (1) i
bazował na obserwacji eksperymentu przeprowadzonego na zwierzętach
laboratoryjnych. Dziś wiemy, że poszczepienna odporność
zbiorowiskowa nie naśladuje żadnego naturalnego zjawiska, które
mogłoby powstać w skutek naturalnego uodpornienia całych populacji
po jakichkolwiek infekcjach. Dlatego też zjawisko to można nazywać
wyłącznie eksperymentem, a do tego opartym na wielu optymistycznych
założeniach i nieznanych dalekosiężnych skutkach.
Naturalna odporność vs.
przeciwciała poszczepienne
Obecny stan wiedzy medycznej dowodzi,
że kilkudniowe, naturalne infekcje wirusowe (odra, świnka,
różyczka) prowadzą do dożywotniej odporności przeciwko danej
chorobie (2). Jednak pierwsze programy masowych i obowiązkowych
szczepień dzieci bazowały na założeniu, że zastąpienie nimi
naturalnych infekcji również doprowadzi do dożywotniego
uodpornienia po jednorazowym szczepieniu w dzieciństwie. To
założenie okazało się błędne, a dzisiejsza wiedza pokazuje, że
nawet dwie dawki szczepień (np. MMR) nie wywołują trwałego
uodpornienia w postaci odpowiednio wysokiego poziomu poszczepiennych
przeciwciał u pewnego procenta szczepionych. Poniżej przedstawiam
kilka wyników badań na ten temat.
Opublikowane przez amerykańską
agencję CDC wyniki badań (3, 4) pokazują procentowy udział osób
nieposiadających przeciwciał przeciwko różyczce (10%) lub śwince
(5%) i procentowy udział osób posiadających najniższe wykrywane
poziomy przeciwciał (46%) przeciwko różyczce lub śwince (16%) 12
lat od drugiej dawki szczepienia MMR . Prof. dr hab. med. Jacek
Wysocki przedstawił na łamach Medycyny Praktycznej (5) dane na
temat miana przeciwciał odrowych u osób szczepionych dwoma dawkami:
u 2-8% szczepionych nie występuje serokonwersja po szczepieniu, a u
kolejnych ok. 9% poziom przeciwciał zanika w ciągu kilku lat do
poziomu uznawanego za podatność na infekcję wirusem odry.
Wysoka wyszczepialność dzieci w
długim okresie prowadzi nieuchronnie do zmniejszania ilości wirusów
chorób wieku dziecięcego w środowisku. To zjawisko, będące
podstawą odporności zbiorowiskowej, powoduje jednocześnie
eliminację styczności z wirusami i eliminację bezobjawowych
reinfekcji. Brak naturalnych infekcji lub reinfekcji prowadzi do
nowego zjawiska podatności wśród osób dorosłych lub niemowląt
na choroby wieku dziecięcego. Dotyczy to osób, które nie
wytworzyły przeciwciał, a także osób, u których wytworzone
przeciwciała zanikają. Ponadto bez reinfekcji zmniejsza się też
skuteczność biernego uodpornienia niemowląt przeciwciałami matek
przekazywanymi przez łożysko i karmienie piersią.
Zanikanie tego mechanizmu ochronnego
występuje zarówno wśród kobiet, które przeszły naturalne
infekcje wirusowe w dzieciństwie (wolniejszy zanik) jak i wśród
kobiet szczepionych (szybszy zanik). Dodam, że w okresie przed
wprowadzeniem masowych szczepień zachorowalność niemowląt na
którąkolwiek z wirusowych chorób wieku dziecięcego była znikoma
mimo powszechności tych infekcji wśród dzieci i młodzieży.
Niemowlęta były chronione przez bierne uodpornienie przeciwciałami
matek, co było przyczyną, dla której szczepienia przeciwko odrze,
śwince i różyczce wprowadzono na 13-14 miesiąc życia dziecka.
Szczególnym przypadkiem zależności
są masowe szczepienie przeciwko ospie wietrznej zwiększające
dodatkowo potrzebę szczepień przeciwko półpaścowi u dorosłych.
W wielu krajach (np. w Wielkiej Brytanii (6)) zrezygnowano z masowych
szczepień ponieważ automatycznie zwiększają one zachorowalność
na półpasiec wśród dorosłych (kontakt z dziećmi chorującymi na
ospę wietrzną zmniejsza prawdopodobieństwo wystąpienia półpaśca
u dorosłych).
W całej koncepcji poszczepiennego
uodpornienia i ogólnej wiedzy na temat odporności na choroby jest
nadal wiele znaków zapytania np.:
- Nieznane są efekty rozważanych następnych dawek szczepień (MMR).
- Poziom poszczepiennych przeciwciał uznany za ochronny nie jest gwarancją ochrony przed chorobą, co przyznają immunolodzy (2).
- Oprócz odpowiedniego miana przeciwciał istotna jest ich mało poznana funkcjonalność, odporność komórkowa i wiele innych aspektów odporności.
- Nieznany jest wpływ długofalowego braku styczności z zarazkami na indywidualne uodpornienie osób, które przeszły naturalne infekcje.
Wymiana korzystna czy niekorzystna?
Porównując okresy przed i po
wprowadzeniu masowych i obowiązkowych szczepień dzieci preparatami
MMR można stwierdzić, że:
a) społeczeństwom “odbiera się”
bierne uodpornienie przeciwciałami matek i prawie stuprocentowe
prawdopodobieństwo dożywotniego uodpornienia przez naturalne
infekcje przy minimalnym ryzyku powikłań zależnym głównie od
odpowiedniej pielęgnacji dziecka przed i w czasie danej infekcji
jak i opcje szczepienia pojedynczego w razie potrzeby (np. różyczka),
i
b) przymusza się do zaniku biernego
uodpornienia niemowląt i do mniej trwałego poszczepiennego
uodpornienia, wraz z możliwymi powikłaniami poszczepiennymi już w
drugim roku życia przy prawdopodobieństwie wysoce ryzykownej w
wieku dorosłym infekcji zależnym od wyszczepialności następnych
pokoleń dzieci i następnych/wcześniejszych dawek szczepionek MMR.
Taka odgórnie wprowadzona “wymiana”
zaszła do tej pory w Polsce tylko w stosunku do wirusa odry, a
naturalne uodpornienie na świnkę czy różyczkę jest w Polsce
nadal możliwe ponieważ szczepienia przeciwko śwince i różyczce u
dwuletnich dzieci stały się obowiązkowe, refundowane i przez to
powszechnie stosowane dopiero od 2004 roku.
Kluczowe pytania dotyczące
argumentu o ochronie szczepionych i podatnych osób
Argument na rzecz legitymizacji
przymusu szczepień dzieci dla ochrony podatnych i szczepionych w
dzieciństwie dorosłych wyrwany jest z kontekstu i wymaga
uzupełnienia o bardzo istotne aspekty (najczęściej jako możliwe
komplikacje u takich osób u takich osób przytacza się utratę
płodności u mężczyzn po przejściu infekcji wirusem świnki lub
zespół różyczki wrodzonej u dzieci kobiet przechodzących
różyczkę w pierwszych tygodniach ciąży). Aspekty te przedstawiam
poniżej w formie pytań:
Czy idea zmniejszenia
prawdopodobieństwa komplikacji chorób wieku dziecięcego wśród
szczepionych i podatnych dorosłych może unieważniać podstawowe
standardy etyczno-medyczne stosowane w Polsce, czyli prawa
rodzica/opiekuna to świadomej zgody na każdy ryzykowny zabieg
medyczny dziecka i zasadę indywidualnego bilansu korzyści i ryzyka
każdego zabiegu medycznego?
Czy środowiska wakcynologiczne i
sanitarno-epidemiologiczne mają moralne prawo przymuszać do
szczepień dzieci w imię solidarności z osobami podatnymi na
zachorowanie mimo szczepień, skoro ta sztuczna idea solidarności
kończy się w momencie wystąpienia powikłania poszczepiennego u
szczepionego dziecka? W Polsce nie ma programu kompensującego
wystąpienie powikłań poszczepiennych, natomiast rodzice lub
opiekunowie są przymuszani do szczepienia groźbą kary finansowej
lub inne środki przymusu np. straszenie odebraniem praw
rodzicielskich. Według opinii zamieszczonej na portalu Medycyna
Praktyczna odpowiedzialność za skutki niepożądanego odczynu
poszczepiennego przy prawidłowo podanej obowiązkowej szczepionce
ponosi Skarb Państwa. Zauważmy, że obowiązek udowodnienia związku
przyczynowo-skutkowego spoczywa na rodzicach poszkodowanego dziecka,
co przy braku metod do jednoznacznego rozróżnienia związku
czasowego od przyczynowo-skutkowego praktycznie uniemożliwia
skuteczną egzekucję odpowiedzialności za powikłania
poszczepienne.
Czy dorośli, którzy są podatni na
zachorowanie mimo szczepień w dzieciństwie mają moralne prawo
domagania się szczepienia nieswoich dzieci, skoro: a) osoby te z
reguły nie biorą udziału w odporności zbiorowiskowej i nie
poddają samych siebie dostępnym szczepieniom dla dorosłych, b)
wielu z nich kwestionuje potrzebę ochrony siebie czy też swoich
dzieci, rezygnując ze szczepień zalecanych (np. przeciwgrypowych,
przeciwko meningokokom, itd.), c) wiele kobiet naraża swoje dzieci
na utratę zdrowia już w okresie płodowym poprzez palenie w ciąży,
picie alkoholu w ciąży (GIS bije na alarm: kobiety w ciąży piją
i palą), otyłość czy też rezygnację z karmienia piersią i
wiele innych zaniedbań, d) dzisiejsi młodzi mężczyźni nie dbają
o swoją płodność – statystyki o paleniu papierosów, spożywaniu
alkoholu czy używania dopalaczy dowodzą powszechności zaniedbań
zdrowia w tej grupie społecznej.
Medyczne i społeczne konsekwencje
masowych szczepień MMR dzieci
Wysokie prawdopodobieństwo wystąpienia
podatności na wirusową chorobę wieku dziecięcego w wieku dorosłym
to kolejny istotny element indywidualnego bilansu korzyści i ryzyka
szczepień dziecka. Konsekwencją przesunięcia podatności na
zachorowanie na odrę, świnkę, różyczkę na wiek dorosły lub
niemowlęcy jest uzależnienie od wysokiej wyszczepialności
następnych pokoleń. Jednak nawet spełnienie tego warunku nie
gwarantuje skutecznego zapobiegania rozprzestrzenianiu się wirusów
odry, różyczki czy świnki w przyszłości i zapewnienia podatnym
na zachorowanie dorosłym i niemowlętom braku styczności z tymi
wirusami. Ten efekt uboczny nie jest nawet brany pod uwagę przez
większość rodziców, ponieważ personel medyczny przemilcza ten
aspekt.
Można nawet dojść do wniosku, że
nieświadomość podatności na zachorowanie np. na odrę, świnkę
czy różyczkę w wieku dorosłym jest celowo podtrzymywana przez
środowiska sanitarno-epidemiologiczne, czego przykładem są np.
medialne alarmy o ryzyku infekcji wirusem odry przy okazji Euro 2012
skierowane jedynie do nieszczepionych, a nie do wielu szczepionych i
potencjalnie podatnych kibiców piłki nożnej. Przypuszczalnie,
polskie społeczeństwo opowiedziałoby się przeciw masowym i
obowiązkowym szczepieniom dzieci szczepionką MMR w drugim roku
życia i wynikającej z tego szczepionkowej umowy pokoleniowej, gdyby
konsekwencje tego zjawiska zostały rzetelnie i otwarcie
przedstawione. Pamiętajmy, że nawet bez tego większość polskich
rodziców nie korzystała dobrowolnie z dostępnych szczepionek MMR,
dopóki nie zostały one wpisane na listę szczepień obowiązkowych
(i przez to refundowanych).
Szacując oficjalny bilans korzyści i
ryzyka przed rozpoczęciem masowych szczepień, eksperci
prawdopodobnie nie uwzględnili możliwości przeniesienia podatności
na choroby wieku dziecięcego na dorosłych i niemowlęta. Natomiast
obecnie, środowiska wakcynologiczne i sanitarno-epidemiologiczne
przytaczają często argument o konieczności ochrony osób podatnych
mimo szczepień. Odporność zbiorowiskową promuje się jako
najwyższe dobro społeczne, jakie ma być osiągane nawet za cenę
eliminacji podstawowych standardów etyczno-medycznych tj. prawa
rodzica/opiekuna do odmowy ryzykownego zabiegu medycznego dziecka
oraz zasady zindywidualizowanego bilansu korzyści i ryzyka każdego
zabiegu medycznego. Mamy zatem sytuację, w której różne formy
przymuszania do kontynuacji szczepionkowej umowy pokoleniowej stały
się jedynym oficjalnym „wyjściem” z pułapki szczepionkowej.
Czas pokaże, czy ta strategia nie
spowoduje jeszcze większej utraty zaufania do całego programu i
systemu szczepień.
Justyna Socha"
Źródło artykułu: NowaDebata.pl
Teraz, gdy nowelizacja stała się
faktem, tytuł tego artykułu nabiera rzeczywistego znaczenia. Choć
łatwo popaść w ramiona mrocznej wizji, kolejnej sztucznie
nadmuchanej pandemii i efektu w postaci powszechnego, przymusowego
szczepienia całego narodu, trzeba nadal trzymać głowę do góry i
wierzyć, że w porę na czas opamiętają się ci, którzy mają na
to wpływ. A co pozostaje każdemu z nas? Chyba jedyną sensowną
radą jaka pozostaje jest zastosowanie w praktyce, wyżej zaprezentowanej sentencji, której
autorem jest Mahatma Gandhi.
P.S. Czy wiesz, że wprowadzając kilka prosty zmian do swojego życia, unikniesz większości szalejących chorób cywilizacyjnych, poprawisz swoje samopoczucie oraz zdrowie by móc cieszyć się nim przez długie lata. Poznaj dwa pierwsze kroki! ZAPISZ SIĘ TERAZ by otrzymać darmowy
fragment mojego e-booka pt.: "10 nawyków dla zdrowia, czyli jak
cieszyć się dobrym zdrowiem wprowadzając kilka prostych zmian."
Drogi czytelniku, jeżeli podoba Ci się to co przeczytałeś, proszę poleć ten artykuł innym, wciskając poniższy przycisk - „Poleć To"