poniedziałek, 27 lutego 2012

Szczepienia - dowód ostateczny.


źródło zdjęcia: http://tinyurl.com/nieszczepione-sa-zdrowsze
Kolejny raz dotknę tematu szczepień. Nie robię tego po raz pierwszy i tak długo jak ten temat będzie aktualny i będą w jego zakresie pojawiały się nowe fakty i informacje, będę go poruszał. Kolejny też raz przypomnę, że to wszystko co tu napiszę ma na celu jedynie spowodowanie że czytelniku zaczniesz sam szukać, sam sprawdzać informacje i fakty zamiast ślepo wierzyć autorytetom. Bo tak się składa, że ostatnimi czasy tak często autorytety w kilku profesjach (w tym również lekarze) słyszeli że mają patent i wyłączność na rację, że w końcu w to uwierzyli. Proszę mnie zrozumieć prawidłowo, nie próbuję nikogo obrażać, jednie próbuję ukazać aktualne zależności między władzą, znaczną częścią lekarzy a koncernami farmaceutycznymi, które to obracają tak ogromnymi pieniędzmi, że czasami trudno w to uwierzyć. Dzięki posiadanym środkom potrafią i są w stanie przekonać niemal każdego o słuszności swoich zachowań (jeśli o koncernie można mówić jak o osobie).


Na szczęście istnieje internet, dzięki któremu jest możliwość obiegu niewygodnych informacji, dzięki którym jesteśmy w stanie wyswobodzić się z mentalnego reżimu jaki „zaszczepiany” jest do naszej świadomości przez koncerny oraz media mainstreamowe, żyjące między innymi ze środków przeznaczanych przez tych pierwszych na reklamę. W tytule tego tekstu wspomniałem o dowodzie ostatecznym. Pytanie brzmi dowodzie na co? I znów zamiast sugerować czego poniższa treść będzie dowodziła, interpretację pozostawię Tobie drogi czytelniku.
Parokrotnie wspominałem w tym co piszę, że od dłuższego czasu przestałem korzystać z informacji przekazywanych przez media głównego nurtu. Natomiast wszystko to czego chcę się dowiedzieć sam szukam w internecie a następnie staram się to weryfikować zanim przyjmę do wiadomości. Właśnie dlatego od czasu do czasu zaglądam również na stronę wolnemedia.pl. Jest to portal który sprzeciwia się cenzurze, tendencyjnym komentarzom dziennikarskim towarzyszącym newsom, tematom tabu, propagandzie i dezinformacji, jak sami o sobie piszą. Nie podlizują się też żadnym politykom, władzy, kościołom, koncernom, wszelkim organizacjom i innym źródłom nacisku. Uważają, że społeczeństwo ma prawo znać prawdę o świecie i nie powinno być „chronione” przed niewygodnymi, niepoprawnymi politycznie, obyczajowo lub społecznie informacjami.

Ostatnio od znajomej dostałem link do filmu „Nieszczepione dzieci są zdrowsze”, który można znaleźć na YouTube, a w który to jest wywiadem przeprowadzonym z Angeliką Kögel-Schauz. I gdy niemal jednocześnie trafiłem na artykuł Marii Sobolewskiej na wolnychmediach.pl opowiadający o tym filmie, postanowiłem go obejrzeć i napisać na jego temat. Najpierw może kilka słów wstępu. Instytut Roberta Kocha bardzo dokładnie (w moim rozumieniu jest to niemiecki odpowiednik naszego NFZu), rzetelnie i z zachowaniem wszelkich wymogów dotyczących badań statystycznych i naukowych przebadał w Niemczech reprezentatywną grupę 18 tysięcy dzieci i młodzieży.

W ramach tych badań uzyskano 1500 danych na temat każdego dziecka, dzięki czemu uzyskano obiektywny obraz stanu ich zdrowia. W ramach tych badań została objęta również tematyka szczepień, jednakże oficjalnie wyniki nie brały pod uwagę powiązań między zdrowiem dzieci a szczepieniami. Dotychczas nigdy nie udostępniano nieprzetworzonych danych, ale tym razem umożliwiono ich zakup za 90 euro. Kupiła je właśnie Angelika Kögel-Schauz, która jest informatykiem i sama dokonała obliczeń oraz porównania stanu zdrowia dzieci szczepionych i nieszczepionych. Zanim przejdę do moich spostrzeżeń na ten temat, pozwolę sobie zaprosić wszystkich do samodzielnego obejrzenia tego filmu



Myślę, że bez sensu jest powtarzać informacje zawarte w filmie. Moim skromnym zdaniem nie można już w tej kwestii nic dodać ani nic ująć. Oczywiście zdaję sobie w pełni sprawę, że i tak podniosą się głosy i zarzuty że wyniki badań Angeliki Kögel-Schauz są ich zdaniem nie miarodajne. Ale jeśli tak to pozwolę się zapytać – co się musi jeszcze wydarzyć by wreszcie ludzie przejrzeli na oczy i zaczęli samodzielnie myśleć, sprawdzać, zastanawiać się i co najważniejsze brać odpowiedzialność za swoje życie i zdrowie we własne ręce. Powiem teraz przewrotnie, że być może trochę szkoda że nie doszło do masowych szczepień zakończonych masowym umieraniem szczepionych ludzi, bo gdyby do tego doszło to może w końcu ludzie by się ruszyli i zrobili porządek z koncernami odpowiedzialnymi za powolne przerabianie nas i co ważniejsze naszych dzieci w jednostki nabywające leki.
W świetle informacji z powyższego filmu łatwo zrozumieć, dlaczego znaczna większość dzieci ciągle choruje, łapie przeziębienia, ma alergie, ma problemy z kręgosłupem, podczas gdy dzieci niezaszczepione swobodnie się rozwijają i są po prostu zdrowe. Jedyne co mi trudno zrozumieć to fakt, że rodzice dzieci szczepionych często tak bardzo są skłonni bronić interesów koncernów szczepionkowych, które w końcu przecież trują ich własne dzieci. Jedyne rozsądne wyjaśnienie jakie znajduję na wytłumaczenie tego zjawiska to fakt, że choć uważamy się za w pełni logiczne istoty, tak naprawdę logicznie (choć w przypadku szczepień często jest to irracjonalne) staramy się udowodnić słuszność naszych emocjonalnych poczynań.
To co mnie osobiście najbardziej irytuje, to fakt, że pomimo iż żyjemy w wolnym, cywilizowanym kraju, w którym zgodnie z konstytucją wszyscy jesteśmy wolni, w kwestii szczepień jesteśmy całkowicie ubezwłasnowolnieni. Pozwólcie, że wyjaśnię to z pomocą zasłyszanej kiedyś takiej o to historii. Podczas poważnej rozmowy w sanepidzie ojciec nie szczepionego dziecka, bombardowany jest przez panie tam pracujące argumentami. Jeden z nich (dość często powielany) brzmi mniej więcej tak: a co jeśli dziecko zachoruje na chorobę na którą mogło zostać zaszczepione i coś się jemu stanie? Kto wtedy weźmie za to odpowiedzialność? Odpowiedź ojca dziecka jest jednoznaczna: ja wezmę tą odpowiedzialność. Jednakże zadał on odwrócone pytanie z powrotem: a co jeśli dziecku po szczepieniu coś się stanie i poważnie zachoruje? Kto wtedy weźmie za to odpowiedzialność? Odpowiedź jaką usłyszał brzmiała mniej więcej tak: no jak to kto? Przecież to pan jest ojcem dziecka.
Powyższa historia niemal do złudzenia przypomina niedawną aferę ze świńska grypą w tle, kiedy to starano się przekonać do zakupu szczepionek, jednocześnie zwalając całą odpowiedzialność za ich podanie na państwo. I tylko dzięki rozsądkowi ówczesnej minister zdrowia udało się naszemu państwu nie wtopić grubych miliardów złotych w świński szczepionkowy bajzel, który śmierdział z daleka niczym najgorszej jakości chlew. Udało się nam nie wtopić i to podwójnie, ponieważ raz byśmy zapłacili ciężkie pieniądze za same szczepionki a drugi raz albo poszły by pieniądze na odszkodowania dla zaszczepionych albo tak jak się to stało w innych krajach europy, poszły by ogromne pieniądze na utylizację tego szczepionkowego świństwa. Bo przecież wylanie tego do kanalizacji grozi poważnym skażeniem środowiska. Za to dla naszego organizmu jest zupełnie bezpieczne!
Tak więc szczepienia są obowiązkowe, unikać ich nie można ale bez względu na to czy szczepienie się odbędzie czy nie cała odpowiedzialność spada na rodziców. Pytam się więc jaka to wolność skoro nie daje się rodzicom dokonać samodzielnego wyboru a ewentualne konsekwencje, niejednokrotnie ciągnące się do końca życia spadają na rodziców? Jaka to wolność? Bo przecież szczepienie jest zabiegiem medycznym i jednocześnie naruszeniem ciała, czyli naruszeniem nietykalności cielesnej. I aby lekarz nie został pociągnięty do odpowiedzialności karnej w przypadku jakichkolwiek komplikacji zdrowotnych, pacjent musi wyrazić skuteczną zgodę na szczepienie. W takiej sytuacji na lekarzu ciąży obowiązek poinformowania pacjenta bardzo dokładnie i szczegółowo o wszelkich za i przeciw, w tym również o możliwych skutkach ubocznych, włącznie z tymi rzadko występującymi. A na koniec powinien się jeszcze upewnić się, że pacjent dobrze zrozumiał przekazane jemu informacje. Jednakże cały problem tkwi w tym, że lekarzowi nie płaci się za czas poświęcony na wyjaśnienia, natomiast płaci się premię za skuteczne doprowadzenie do zaszczepienia. Jeśli dobrze poinformowany pacjent odmówił by szczepienia, wtedy lekarz nie dostałby ani grosza.
Ale czego tu się dziwić, że tak funkcjonuje cały ten system, skoro w Rzeczpospolitej (numer z 29.12.2011 roku) w artykule Magdaleny Lemańskiej pt: „Histeria na zamówienie firm”, możemy przeczytać: „Danych na temat, ile firmy farmaceutyczne wydają obecnie na działania lobbingowe, nie ma. Tygodnik „Wprost” podawał sześć lat temu, że według raportu amerykańskiego farmakologa Josepha DiMasi te wydatki sięgały 2 miliardów złotych. Zdaniem ekspertów ta kwota raczej się nie zmniejszyła. Nikt nie chce mówić oficjalnie, w jakiej ilości, jak i dokąd trafiają te pieniądze. … Agencje PR mogą również na zlecenie producenta np. pokazać dane, że leczenie pacjenta nawet drogimi lekami i tak jest w konsekwencji mniej kosztowne niż zaniechanie leczenia tym środkiem. A nieoficjalnie może się zdarzyć, że są robione różne rzeczy. .. Różne rzeczy to naciski na środowisko dziennikarzy. Chodzi o to, by przedstawić problem firm wynikające np. ze spadku sprzedaży jako potencjalną stratę pacjentów.

I właśnie takie zachowania od jakiegoś czasu obserwuję. Gdy wyszczepialność dzieci zaczęła spadać momentalnie prawie we wszystkich gazetach (bo czasopismami ciężko je nazwać, jak co druga strona to reklama jakiegoś produktu firmy farmaceutycznej a znaczna część tekstów pisana jest w pełni na zamówienie firm reklamujących tam produkty) zaczynają się pojawiać zajawki o tym jakie to szczepienia są bezpieczne a wręcz zbawienne a jednocześnie ile to ogromnych zagrożeń, wirusów i bakterii czyha na nasze pociechy. Dlatego właśnie staram się stwarzać przeciw wagę dla nachalnych peonów wychwalających szczepienie i pragnę informować innych o tym by mieli możliwość i szansę zacząć samodzielnie myśleć. I co najważniejsze, by wreszcie dano nam wszystkim możliwość samodzielnego podejmowania decyzji i brania odpowiedzialności za nie. Tym bardziej gdy mamy możliwość zapoznania się z takimi informacjami jak te w powyższym filmie, które jak dla mnie stanowią ostateczny dowód słuszności moich decyzji.

Na koniec podam jeszcze informację, w posiadanie której wszedłem dzięki stowarzyszeniu StopNOP. „W niektórych przychodniach rodzicom podsuwane są do podpisania oświadczenia (jego wzór można znaleźć na stronie mojego bloga Facebooku), że OTRZYMALI PEŁNE INFORMACJE dotyczące szczepień. Czy to możliwe, że lekarz w ciągu wizyty wyjaśni WYCZERPUJĄCO i ZROZUMIALE korzyści i zagrożenia płynące z przechorowania wszystkich chorób, przeciwko którym ma być zaszczepione dziecko, w stosunku do korzyści i zagrożeń płynących ze szczepień pojedynczo i łącznie, w perspektywie indywidualnej i ogólnospołecznej. Podpisanie tego (lub innych oświadczeń) przyśpiesza przekazanie sprawy do sanepidu. NIE PODPISUJ!”
Wygląda na to, że skoro coraz więcej ludzi zaczyna myśleć - wymyślili kolejne sidła do łapania myślących inaczej.

P.S. Dla wszystkich, których interesuje temat profilaktyki zdrowia przygotowałem prezent. Każda osoba, która polubi tego bloga i zapisze się na listę, korzystając z poniższego formularza, otrzyma w najbliższych dniach darmowy fragment mojego e-booka pt.: "10 nawyków dla zdrowia, czyli jak cieszyć się dobrym zdrowiem zmieniając kilka prostych rzeczy."


Zgadzam się z Polityką Prywatności

Drogi czytelniku, jeżeli podoba Ci się to co przeczytałeś, proszę poleć ten artykuł innym, wciskając poniższy przycisk - „Poleć To"

6 komentarzy:

  1. Sporo racji w tym artykule. Jako rodzic, dałam się wmanewrować w szczepienia podstawowe, natomiast odmówiłam kategorycznie wszystkich innych szczepień - na pneumokoki, wietrzną ospę, i parę innych proponowanych... Teraz z moim synem chodzę na akupunkturę i jedna seria 9 zabiegów utrzymuje jego system odpornościowy w pełnym zdrowiu, a o alergiach od zeszłego roku dzięki temu zapomniał. Pozdrawiam autora:)
    Wartościowy artykuł

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję Pani Katarzyno za ten jak i wszystkie na eioba.pl komentarze. Cieszę się że jeszcze istnieją takie możliwości jak akupunktura, z której korzysta Pani syn - dzięki temu może zdrowo funkcjonować. Ale nasuwa się pytanie czy było by konieczne inwestowanie swojego czasu i wydawanie pieniędzy na (skądinąd pożyteczną) akupunkturę gdy można było uniknąć trujących szczepień?
      Serdecznie pozdrawiam Pani Katarzyno.

      Usuń
  2. Trzeba jednak pamiętać, że ludzie, którzy nie szczepią, to świadomi rodzice, tacy, którzy dbają przede wszystkim o DIETĘ dziecka. Średnia spożycia cukru wśród kolegów mojego syna jest zatrważająca. CUkierki, batony, chipsy, napoje, pseudo-soki - i to wszystko w większości do kupienia w SZKOLE i przez RODZICÓW - dzieci więc nie obawiają się, nie podejrzewają nic, bo obu "instytucjom'" ufają. Czy jeśli te dzieci byłyby nie szczepione, byłyby okazem zdrowia? Wątpię. A to tylko cukier. Do tego sól, brak aktywności fizycznej - to obraz dzieciaka z normalnej, statystycznej rodziny w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się w pełni z tym, że rodzice nieszczepiący swoich dzieci z reguły są bardziej świadomi i lepiej dbają dietę swoich pociech (i w niczym nie umniejszam rodzicom szczepiącym). Niekontrolowane faszerowanie białym cukrem na pewno się przyczynia do osłabienia odporności. Więcej przeczytać o białej śmierci można tutaj: http://zdrowieikondycja.blogspot.com/2012/03/totalnie-sodkie-szalenstwo.html
      Jednakże bez względu na dietę uważam, że i tak dzieci nieszczepione mają wyższy poziom odporności a choćby z powodu braku zanieczyszczania ich organizmów adjuwantami na bazie aluminium czy rtęci. Wszystkie tego typu dodatki w sposób bezpośredni (wbrew temu, co mówią lekarze i większość mediów) mają wpływ na stan zdrowia i odporności.

      Usuń
    2. Jeśli jesz ryby morskie bo dbasz o dietę i kwasy omega to myślisz o tym, że wprowadzasz w swój organizm związki rtęci skumulowane w ciele tych ryb. Jeśli nie to powinieneś zacząć zwłaszcza że jest ich więcej niż w szczepionce. Jeśli jesz ryż powinieneś wiedzieć że wprowadzasz do swojego organizmu związki kadmu. Jeśli pijesz herbatę to wprowadzasz do swojego organizmu związki glinu (aluminium). Należy pamiętać o tym, że człowiek w dzisiejszych czasach nie mieszka na samotnej wyspie lecz w środowisku które na niego działa w sposób niekoniecznie pozytywny.

      Usuń
    3. Dziękuję za komentarz, jednakże trochę trudno jest mi zdecydować, jaki cel przyświeca Twojemu komentarzowi. W ramach odpowiedzi powiem, że owszem dbam o spożycie kwasów tłuszczowych omega-3, jednakże ze względu na wspomnianą przez Ciebie rtęć w rybach robię to z pomocą sprawdzonego preparatu Omega-3 Complex, produkowanego z ryb łowionych w zimnych wodach Atlantyku, który kupuję sprawdzonej przez siebie firmie, jaką jest w NUTRILITE.
      Przyznam się, że o kadmie w ryżu nie wiedziałem - dziękuję za informację. Natomiast jakoś tak się składa, że nazbyt często go nie jadam - wolę cieciorkę, soczewicę i inne ziarna.
      Natomiast odnośnie herbaty - jest to częściowa prawda, ponieważ glin w herbacie występuje w formie nie przyswajalnej przez nasz organizm - a przynajmniej do czasu, gdy zostanie potraktowany przez jakiś kwas (np. sok z cytryny) i dlatego, wiedząc o tym nigdy nie pijam, ani ja ani nikt w mojej rodzinie herbaty z jakimkolwiek kwaśnym dodatkiem. Za to bardzo dużo pijemy czystej wody.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...