Jestem w trakcie tworzenia
e-booka na temat zdrowia. Szukając do niego informacji trafiłem na
artykuł poświęcony problemowi zgagi. Przeczytałem zarówno ten
tekst, jak również większość komentarzy pod nim zamieszczonych.
Czytając komentarze takiego typu jak te pod artykułem, przychodzą
mi do głowy następujące pytania - kiedy w końcu ludzie zdadzą
sobie sprawę, że nasz organizm stanowi jednolitą całość a nie
zbiór kawałków mięsa zwanych narządami? Dalej - kiedy ludzie
zdadzą sobie sprawę z tego, że tak długo jak będziemy zganiali
odpowiedzialność za nasze zdrowie na lekarzy, zamiast wziąć ją
we własne ręce to niewiele się poprawi stan ich zdrowia. I w
końcu, kiedy ludzie zdadzą sobie sprawę z tego, że chemiczne
farmaceutyki (w samym swoim założeniu) zostały stworzone po to by
nas LECZYĆ a nie wyleczyć.
Źródło zdjęcia: http://www.megapedia.pl/zgaga.html |
Wracając do faktycznego
problemu jakim jest zgaga, trzeba zauważyć, że w ostatnich czasach
jest ona faktycznie "palącym" problemem. I na pewno każdy
przypadek wymaga dogłębnego przeanalizowania, i nie da się jak za
dotknięciem różdżki jedną radą pomóc od razu wszystkim.
Jednakże kilka podstawowych, prawidłowych zasad żywieniowych z
reguły u większości osób likwiduje ten problem albo przynajmniej
znacząco go zmniejsza.
Nie będę się tu
powtarzał z takimi rozwiązaniami jak unikanie alkoholu, palenia,
zastosowanie zasady większej ilości mniejszych posiłków czy
różnego rodzaju obostrzenia w diecie. To wszystko jak najbardziej
ma sens, jednakże nie tu tkwi (przynajmniej moim zdaniem) problem.
Tkwi on natomiast w zachowaniu kilku podstawowych zasad żywienia o
których praktycznie zapomnieliśmy a które poniżej prezentuję.
Pierwsza podstawowa
kwestia – picie w trakcie i zaraz po posiłkach.
Wiem, że wokół tego
twierdzenia narosło sporo kontrowersji, jedni mówią pić w trakcie
inni pić tylko przed, każda ze stron podaje argumenty i
kontrargumenty i tak naprawdę ciężko jest stwierdzić kto ma
rację. Pozwólcie mi jednak zobrazować, o co chodzi – wyobraźcie
sobie następującą sytuację: zaczynamy jeść i jedzenie wpada nam
do żołądka, następnie (a w sumie niemal równocześnie) z mózgu
idzie sygnał o rozpoczęciu trawienia, a co za tym idzie podnoszenia
poziomu kwasu żołądkowego. A my jakże często właśnie w tym
momencie sięgamy po szklankę i w trakcie jedzenia popijamy. Mam
teraz pytanie. Jakim cudem to, co zjedliśmy ma być porządnie
strawione, jeżeli kwasy, które miały tego dokonać zostały
rozcieńczone?
W tym momencie są tylko
dwie możliwości, albo niedotrawione jedzenie pójdzie do jelita
gdzie zamiast końcowego dotrawiania i wchłaniania, będzie w
najlepsze trwał nadal usilny proces trawienia tego co zjedliśmy.
Albo mózg podejmie decyzję o podniesieniu stężenia kwasu solnego
w żołądku, czego efektem najczęściej jest właśnie zgaga. I
można mi nie wierzyć (wręcz zachęcam nie wierzenia tylko do
samodzielnego sprawdzenia na sobie), gdy tymczasem kilka osób które
zastosowały zasadę picia głównie przed posiłkami już po kilku
dniach poczuły znaczącą poprawę i ulgę. Dlatego warto nauczyć
się pić tylko i wyłącznie przed posiłkami – najlepiej 30 - 15
minut przed posiłkiem.
Pozostaje jeszcze kwestia
kiedy można pic po posiłku. Najszybciej trawią się oczywiście
węglowodany, czyli cukry. Jeżeli spożywany takie rzeczy jak chleb,
makaron, kasze, ryż ogólnie wszystkie produkty mączne –
powinniśmy wstrzymać się z piciem przez minimum 40 minut.
Optymalnym czasem będzie natomiast godzina. Natomiast pokarmy o
dużej zawartości tłuszczu oraz produkty, które zaliczamy do grupy
białek takie jak mięso czy produkty nabiałowe trawią się w
kwasowym środowisku żołądka. Proces ten może trwać od dwóch do
nawet czterech godzin. Dlatego postarajmy się wstrzymać z piciem
minimum przez dwie godziny a najlepiej będzie jak wytrzymamy trzy
godziny.
Druga zasada - pozbycie
się z diety niejadalnych produktów
Wiem, że aktualnie w
temacie GMO jest spore zamieszanie. Pociesza mnie fakt, że nieliczni
zwolennicy oficjalnego przeforsowania GMO w Polsce, przegrywają
coraz bardziej w merytorycznej debacie. Istnieje coraz większa
szansa na to, że Polska pozostanie wolna od GMO. A co ma wspólnego
GMO ze zgagą? No cóż, bez rozpisywania się, powiem krótko.
Upraszczając rośliny GMO w swoim założeniu zostały stworzone
(przynajmniej tak twierdzą ich zwolennicy) po to, były bardziej
odporne na warunki atmosferyczne a w szczególności na szkodniki i
dodatkowo dawały większe plony. Posłużę się teraz prostym (może
nawet zbyt uproszczonym) porównaniem, jeżeli rośliny GMO zostały
tak zaprojektowane by potencjalne szkodniki nie chciały ich jeść,
to na jakiej podstawie uważamy, że nam one nie będą szkodziły
podobnie jak atakującym je owadom. Czym różnimy się my, ludzie
(poza złożonością organizmów) od atakujących rośliny GMO
szkodników? Długo było by o tym pisać – najprościej jednak
będzie, gdy odeślę zainteresowanych pogłębieniem wiedzy do
innych artykułów na ten temat, które można znaleźć na moim
blogu. Na temat GMO można poczytać sobie między innymi: TUTAJ,
TUTAJ, TUTAJ Jak się teraz ma GMO do głównego naszego tematu,
czyli zgagi? Z racji tego, że GMO jest ciężkie do strawienia dla
naszego organizmu, może powodować większą produkcje kwasów
żołądkowych, czyli przyczyniać się do powstawania zgagi.
Na temat pszenicy też już
pisałem na moim blogu. Można o niej dokładnie poczytać w artykule
„Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”. Powiem skrótowo,
podstawowym problemem z pszenicą znowu polega na jej modyfikacji.
Chodzi mi głównie o modyfikację polegającą na podnoszeniu
poziomu glutenu w ziarnie. Od około 10 – 15 lat, rolnikom
przestano płacić za tonę zboża a zaczęto wymagać od nich zboża
(czyt. pszenicy) „dobrego jakościowo”, czyli miedzy innymi (a
podejrzewam, że głównie) o wystarczająco wysokim poziomie
zawartości glutenu, którego najczęściej nie może być mniejszy
niż 26 procent wagi zboża.
Piętnowany przeze mnie
gluten spowalnia pasaż treści pokarmowej, często utrudnia
trawienie pokarmu, po przez zakłócanie penetracji masy pokarmowej
przez żółć i enzymy trawienne. Dodatkowo, wbrew temu co możemy
usłyszeć od większości lekarzy, gluten pszeniczny przy regularnym
spożywaniu, prowadzi do rozszczelnienia śluzówki jelita, co z
kolei z czasem prowadzi do wielu różnego rodzaju przypadłości. W
dodatku rzadko kto te późniejsze choroby łączy bezpośrednio
właśnie ze wcześniejszym spożywaniem pszenicy.
Trzecia zasada -
odpowiednie łączenie potraw w diecie
Na temat tej zasady,
świetnie opowiada Michał Tombak w swojej książce: „Czy można
żyć 150 lat?”. Wiem, że przez jednych Tombak jest traktowany
niczym guru a przez innych odsądzany od czci i wiary, jednakże to
nie zmienia w niczym faktu, że od kiedy zaczęliśmy w rodzinie
stosować zasadę odpowiedniego rozdzielania posiłków zniknęła
znaczna część naszych problemów zdrowotnych.
Wracając do książki,
Tombak pisze w niej między innymi: „codziennie
nasz obiad wygląda następująco. Na przykład jemy zupę mięsną,
kotlet schabowy z frytkami, potem wszystko popijamy słodkim napojem
lub kompotem, albo zjadamy inny deser. Jak już wiemy wszystkie te
produkty na proces trawienia wymagają różnego czasu i różnych
soków żołądkowych. W żołądku tworzy się mieszanka, taka że
żołądek nie wie, co zacząć trawić w pierwszej kolejności.
Rozpoczyna się rozkład owoców, w wyniku którego, w żołądku
powstaje alkohol i kwas octowy, a są to trucizny. Frytki (podobnie
jak ziemniaki – mój przypis)
trawione razem z mięsem, tworzą silnie trującą substancję
(solaninę). Wszystko to znajduje się w żołądku, gdzie jest
wilgotno i ciepło. (Proszę sobie przypomnieć jak robi się wino
domowe: rozdrabnia się owoce, wsypuje do naczyń, dodaje cukru i
stawia w ciemnym, gdzie wino zaczyna fermentować). Tak więc, nic w
tym dziwnego, że po takim obiedzie męczą nas gazy, bóle w
żołądku, ciężar całym ciele itd. (również
prowadzi do zgagi – mój przypis)
Z powodu nieprawidłowo
zmieszanego pożywienia w organizmie ciągle zachodzą procesy
gnilne, w trakcie których powstaje: siarkowodór, indol, fenol –
bardzo silne trucizny. Wszystkie te trucizny powinny być wydalone z
moczem”. Problem jednak polega na tym, że
my codziennie robimy taki miks, w dodatku kilka razy dziennie. W
efekcie stopniowo doprowadzając do osłabienia naszego układu
trawiennego.
W takim razie jak należy
łączyć produkty żywieniowe by to co zjemy nam pomagało zamiast
szkodzić? Kolejny raz odwołam się do Michała Tombaka. Wszystkie
produkty spożywcze najprościej możemy podzielić na trzy
podstawowe grupy: białka, węglowodany i tłuszcze. Czwartą grupą
są owoce i warzywa. W swojej książce podaje świetnie zrobioną
tabelkę w której są świetnie przedstawione sposoby łączenia
poszczególnych produktów.
Produkty z przewagą białek | Tłuszcze i produkty „żywe” | Produkty z przewagą węglowodanów |
---|---|---|
Mięso, ryby, jaja, rosoły, bakłażany, fasola, bób, orzechy, ziarna słonecznika, produkty mleczno-kwaśne |
Smalec, masło, oleje, i inne. Zielenina, owoce suszone oraz warzywa surowe i suszone (oprócz ziemniaków), soki z warzyw I owoców, grzyby. Wino wytrawne, mleko, melon i banan najlepiej spożywać osobno, nie łącząc ich z innymi produktami
| Pieczywo, kasze, ziemniaki, wyroby mączne, makarony, naleśniki, miód, cukier, wyroby zawierające cukier, dżemy, konfitury, cukierki i ciasta itd. |
Zasada jest następująca: „Jeśli zasłonicie Państwo lewą ręką część tabelki z napisem Produkty z przewagą białek, to otrzymacie listę artykułów spożywczych, które można łączyć ze sobą. Natomiast, jeśli zakryjecie prawą część tabelki z napisem Produkty z przewagą węglowodanów, to otrzymacie listę artykułów, które można łączyć z produktami zawierającymi białko.” Po więcej informacji związanych z zasadą nie łączenia odsyłam do źródła czyli książki Michała Tombaka „Czy można żyć 150 lat?”
Czwarta zasada –
suplementacja enzymami trawiennymi
W dzisiejszych czasach,
całą niemal żywność mamy przetworzoną, zakonserwowaną itd. w
jaki sposób się to najczęściej robi? Należy pozbawić tego co
powoduje rozkładanie żywności, czyli najprościej rzecz ujmując,
należy usunąć z pożywienia naturalne enzymy trawienne. Efekt tego
jest taki, że nasz organizm aby móc strawić przetworzone jedzenie
musi się wysilić. Aby sobie poradzić podnosi stężenie kwasu
solnego w żołądku oraz używa większej ilości własnych enzymów
trawiennych produkowanych przez woreczek żółciowy i trzustkę.
Pierwsza czynność (podniesienie stężenia kwasu solnego) może
prowadzić właśnie do zgagi. Zwiększona nadprodukcja enzymów
trzustkowych oraz żółci prowadzi z czasem do osłabienia tych
organów a w konsekwencji może być zaczątkiem późniejszych
problemów z prawidłowym stężeniem glukozy we krwi, czyli z
cukrzycą.
W tej sytuacji może
lepiej zadbać o to by w samych produktach było więcej naturalnych
enzymów trawiennych a możemy to osiągnąć po przez korzystanie ze
zdrowszej, czystej ekologicznie żywności. Na koniec może podam,
wstawienie jakich ogólnodostępnych produktów do codziennego
jadłospisu wyposaży nasz organizm w dodatkowe enzymy trawienne.
Chyba najlepszym źródłem enzymów jest surowy ananas (bo ciężko
powiedzieć o nim świeży, gdy jego transport może trwać czasami i
kilkanaście dni). Spożywanie plasterka lub dwóch na półgodziny
przed posiłkiem świetnie wspomaga późniejszy proces trawienia.
Innymi produktami mającymi podobne działanie są: kolendra w
postaci natki lub sproszkowanej, natka pietruszki, kiwi oraz świeży
imbir.
Jednak często gdy mamy
już problemy z trawieniem użycie wyżej wymienionych produktów nie
wystarczy, wtedy trzeba zastosować dostępne preparaty zawierające
enzymy trawienne. Przy ich wyborze warto zwrócić uwagę na
kilka ważnych aspektów. Po pierwsze czy są to enzymy trawienne od
zwierzęce czy roślinne. Tak się składa, że znaczna część
dostępnych w aptekach preparatów enzymatycznych jest pochodzenia
zwierzęcego a dokładnie produkowana z trzustek wołowych. W sumie
nic by nie było w złego gdyby nie jeden drobny szczegół. A
mianowicie fakt, że enzymy zwierzęce działają w bardzo wąskim
zakresie PH. Tymczasem enzymy roślinne potrafią działać w
zakresie od 2 do 12 PH.
Jednak, jeśli już nawet zdecydujemy
się na znalezienie preparatu z enzymami roślinnymi to jeszcze warto
sprawdzić, w jakiej temperaturze został dany preparat
wyprodukowany? W artykule „Co ma piernik do wiatraka” można
znaleźć informację, że enzymy trawienne są niszczone w każdej
temperatura po wyżej 47 o C. Rzadko, który producent
chwali się tą informacją w jakiej temperaturze produkuje swój
preparat, głównie dlatego że z reguły jest to znacznie wyższa
temperatura niż podana powyżej. Tak, więc moim skromnym zdaniem
„inwestowanie” w najtańsze dostępne preparaty tego typu mija
się z celem. Osobiście stosuję preparat z ananasa o
nazwie Digestive Enzyme Complex produkowany przez Nutrilite.
Tak jak wspomniałem na
samym początku, „palący” temat zgagi, jest tematem szerokim i
każdy jeden przypadek wymaga osobnej analizy. Jednakże z własnej
praktyki oraz informacji zwrotnych uzyskanych od osób które
zastosowały powyższe reguły, wiem że praktyczne zastosowanie
opisanych tu zasad w znaczącym stopniu zmniejsza cierpienie związane
z męczącą zgagą. I tego właśnie gorąco życzę wszystkim moim
czytelnikom.